Droga do teatru
„Właśnie takie codzienne obserwacje z życia, pracy w szkole i bycia w małym mieście o liczbie mieszkańców wynoszącej niecałe sześćdziesiąt tysięcy, na końcu Polski, bardzo wpłynęły na to, co i jak piszę”
– z Rafałem Paśko, autorem sztuki „Dwa”, rozmawia Katarzyna Niedurny.
Na początek chciałbym wyjaśnić, dlaczego jestem w szkole. Nie dlatego, że w domu nie mam spokojnego miejsca, w którym moglibyśmy porozmawiać. Pomyślałem, że przyjadę do szkoły, ponieważ ostatnimi laty ta przestrzeń stała się dla mnie bardzo ważna. Dużo pracuję z młodzieżą, a obserwacja jej zachowań daje mi mnóstwo energii i inspiracji, szczególnie w kontekście tematów teatralnych. Dlatego uznałem, że będzie fajnie porozmawiać właśnie tutaj.
Jesteś nauczycielem, prawda?
Od prawie dwudziestu dwóch lat. To zabawna sytuacja, bo kiedy jeździmy na festiwale, przeglądy czy spotkania, wszyscy myślą, że uczę języka polskiego. A ja uczę podstaw przedsiębiorczości, czasem informatyki. W przeszłości uczyłem też wiedzy o społeczeństwie.
Jak to się stało, że w twoim życiu pojawił się teatr? W którym momencie się nim zainteresowałeś i jak wygląda twoja działalność teatralna?
Moje pierwsze zetknięcie z teatrem miało miejsce w 1993 roku. Moja nauczycielka historii, która angażowała się w Teatr Fredreum – najstarszy teatr amatorski w Polsce, założony w 1869 roku – zaprosiła mnie do udziału w jednym z przedstawień. W tym teatrze zaczynali swoje kariery tacy ludzie jak Kazimierz Opaliński oraz dziadek i wuj Marka Kondrata. Zadebiutowałem tam w bajce „Kopciuszek”, grając szambelana. To było niezwykłe doświadczenie, zwłaszcza że używaliśmy obrotowej sceny, co dla młodego człowieka było czymś wyjątkowym. Później przyszła szkoła średnia, studia i miałem długą przerwę od teatru. Wróciłem do niego, kiedy zacząłem pracować jako nauczyciel. Jeden z moich uczniów w czasie lekcji pisał własną sztukę teatralną – przyłapany na tym zaprosił mnie na próbę do teatru. Okazało się, że to był właśnie Teatr Fredreum. Wróciłem tam na prawie dziesięć lat, grając w różnych sztukach. W 2014 roku postanowiłem pójść własną drogą i założyłem własną grupę teatralną – Teatr S.A.N.
Skąd ta nazwa?
Nazwa nawiązuje do rzeki San, jednego z głównych dopływów Wisły, która przepływa przez nasze miasto. Zrobiliśmy też z tego akronim: Spontanicznie, Amatorsko, Niezależnie. Powstaliśmy spontanicznie, jesteśmy amatorami, miłośnikami sztuki teatralnej, i postanowiliśmy, że będziemy działać niezależnie – na tyle, na ile się da. Od 2014 roku prowadzę Teatr S.A.N. oraz młodzieżowe grupy teatralne w szkole i w Centrum Kulturalnym.
A jaki jest repertuar Teatru S.A.N.? Co was interesuje w teatrze?
Zaczęliśmy od komediodramatu, sztuki o zaufaniu i relacjach. Od początku istnienia Teatru S.A.N. interesują nas tematy bliskie i współczesne. Zajmujemy się między innymi kwestiami władzy, buntu, samotności, relacji miłosnych – tematyką bardzo szeroką, ale zawsze aktualną i współczesną.
Czytałam, że uprawiacie coś, co nazywa się „pisaniem na scenie” – tworzycie teksty na potrzeby teatru, wynikające z sytuacji i tego, nad czym pracujecie. Możesz opowiedzieć więcej o tym, jak dobieracie teksty do waszego repertuaru? Skąd się biorą?
Na początku oczywiście omawiamy kilka kwestii, a potem zazwyczaj podejmuję próbę złożenia tego w całość. W pierwszym okresie funkcjonowania naszej grupy były to głównie teksty, które ja napisałem. Miały one swoje źródło w naszych rozmowach, w tym, co chcieliśmy zrealizować – w ideach i pomysłach, które się pojawiały. Bardzo rzadko korzystaliśmy z gotowych tekstów. Można by je policzyć na palcach jednej ręki. Może wynikało to z potrzeb naszego miasta, bo wiedzieliśmy, że nie jesteśmy teatrem wyjazdowym. Byliśmy bardziej lokalni, skupieni na naszej społeczności. Dopiero później, dzięki młodzieży, zaczęliśmy wyjeżdżać na festiwale, konkursy i przeglądy. W czasie pandemii napisałem monodram, z którym potem zacząłem jeździć po całej Polsce. To otworzyło nas na nowe możliwości i sprawiło, że staliśmy się bardziej zauważalni, zarówno w regionie, jak i w kraju. To było dla mnie duże osiągnięcie.
Decyzja o pisaniu własnych tekstów była więc podyktowana praktycznymi względami?
Tak, po części były to pragmatyczne powody. Prawa autorskie w teatrze amatorskim to zawsze trudny temat. Czasem nie stać nas na licencje, dlatego też często decydowaliśmy się na tworzenie własnych scenariuszy. W ten sposób unikaliśmy skomplikowanych kwestii prawnych, a jednocześnie mieliśmy pełną swobodę artystyczną.
Pragmatyzm czasem odblokowuje różne artystyczne możliwości i kreatywność. A jak to było z początkiem twojego pisania? Czy tworzenie dramatów i tekstów do teatru było dla ciebie naturalne i intuicyjne, czy musiałeś się tego nauczyć?
Na początku zacząłem od komponowania struktury na bazie określonych kroków, co było dla mnie dość łatwe. Ustawiałem sobie różne elementy kompozycji całego dramatu. Największą trudność sprawiały mi dialogi. Początkowo było to wyzwanie, ale z czasem nauczyłem się ufać sobie w tym procesie. Poświęcałem dużo czasu, aby były one jakościowe i dobrze oddawały to, co chcieliśmy przekazać.
Porozmawiajmy o tekście „Dwa”, nagrodzonym w tegorocznym Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży. Chciałabym zapytać o to, jak wyglądała praca nad nim. Co było punktem wyjścia? Czy pisałeś go z myślą o Konkursie?
Cały czas myślałem o tym, żeby napisać tekst na Konkurs, bo nie ukrywajmy – to bardzo prestiżowe wydarzenie. Miałem przyjemność w jego 32. edycji zakwalifikować się do drugiego etapu, zostały wtedy zauważone dwa moje teksty. To było bardzo miłe doświadczenie, które dało mi dużo satysfakcji – moja praca została dostrzeżona. Chciałem również napisać tekst na 35. edycję Konkursu, ale czas płynął bardzo szybko. W tym roku pracowałem praktycznie na dwa etaty, co mocno ograniczyło moje możliwości. Najgorsze, co można powiedzieć, to że brakowało mi czasu – zawsze można go znaleźć, wystarczy pisać codziennie po piętnaście–dwadzieścia minut. Ale wszyscy wiemy, że to nie jest takie proste. Podczas rozmów z moją grupą teatralną podjęliśmy temat tożsamości płciowej i identyfikacji i to w totalnie luźnej atmosferze. Równocześnie pracowaliśmy nad scenariuszem dotyczącym osób z niepełnosprawnościami. Napisaliśmy ten scenariusz, zrealizowaliśmy premierę i wystawiliśmy go trzykrotnie. W międzyczasie pojawiły się pytania o identyfikację płciową i problemy z tożsamością, które obserwujemy w dzisiejszym społeczeństwie, zarówno wśród młodzieży, jak i wśród dorosłych. Pomyślałem wtedy, że napiszę o tym, ale w sposób bardzo delikatny, a jednocześnie obrazowy. Chciałem, aby tekst miał poetycki charakter, który nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale mocno odnosi się do doświadczeń młodego człowieka. Dlatego bazą tekstu stały się droga do szkoły, sama szkoła i powrót z niej. Pojawiają się w nim też inne konkrety, na przykład dziennik elektroniczny. Odgrywa on ważną rolę – jest symbolem kontaktu, a jednocześnie jego braku w XXI wieku. To ciekawe zjawisko, że w wielu szkołach pokoje nauczycielskie stały się niemal puste, bo dzięki dziennikowi elektronicznemu nauczyciele nie muszą już spotykać się, jak to miało miejsce wcześniej. Wszystko mamy teraz w komputerach, laptopach, a nawet w komórkach.
Zastanawiam się, na ile twoje doświadczenia związane z pracą w szkole i byciem wśród młodzieży wpłynęły na sposób, w jaki piszesz swoje teksty.
Słucham młodzieży bardzo uważnie. Nie ukrywam też, że warsztaty, na których byłem w Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu w grudniu zeszłego roku, miały na mnie duży wpływ. Prowadziła je Monika Czajkowska, która dużo mówiła o researchu, o zanurzeniu się w środowisku, które chcemy opisać, o tym, jak ważne jest poznanie i obserwacja. Dla mnie to było istotne, bo ja codziennie mam kontakt z młodzieżą – średnio spotykam się z około dwustoma osobami dziennie. Słyszę, o czym mówią, widzę, jak się ubierają, słucham ich języka. To wszystko jest dla mnie ogromnym źródłem inspiracji. Droga do szkoły, którą opisuję w tekście, to nie tylko metafora, ale i konkretne doświadczenie. Często rozmawiam z młodzieżą o kreatywności, proponuję im różne ćwiczenia, które mają rozwijać ich sposób patrzenia na świat. Na przykład zachęcam ich, żeby wracali do domu różnymi drogami, bo zawsze można coś nowego zauważyć – podniesienie głowy, spojrzenie na trzecie czy czwarte piętro budynku może zaowocować odkryciem czegoś, co wcześniej umknęło. To taka zabawa, ale ma duże znaczenie w kształtowaniu percepcji. Właśnie takie codzienne obserwacje z życia, pracy w szkole i bycia w małym mieście o liczbie mieszkańców wynoszącej niecałe sześćdziesiąt tysięcy, na końcu Polski, bardzo wpłynęły na to, co i jak piszę.
Twój tekst jest oszczędny w środkach – stosunkowo krótki, ale jednocześnie bardzo gęsty znaczeniowo. Ciekawi mnie, jak wyglądał proces jego tworzenia.
Muszę tutaj wspomnieć o ważnym etapie mojego rozwoju jako pisarza. W okresie pandemii miałem indywidualne warsztaty dramatopisarskie z Tomkiem Kaczorowskim. Poświęcił mi dużo czasu i cierpliwości, ale jednocześnie był bardzo wymagający. Był takim prawdziwym mentorem – nie dawał gotowych odpowiedzi, ale prowokował mnie do samodzielnego myślenia. To właśnie dzięki pracy z Tomkiem nauczyłem się skrótowości i redukcji tekstu. Pytania, które mi zadawał, zmuszały mnie do przemyślenia, co jest naprawdę istotne w tekście. Pisząc tę sztukę, już świadomie stosowałem te zasady. Dodatkowo w moim pisaniu dużą rolę odgrywają momenty wzruszeń, wspomnienia i emocje, które budzą się przy okazji słuchania piosenki, której tekst mnie porusza, albo czytania książki, z której kilka zdań nie daje nam spokoju. To wtedy zaczynam pisać, szybko notując wszystkie pomysły pojawiające się w mojej głowie. I zazwyczaj z tego rodzi się tekst.
Czy miałeś w czasie pisania etap redukowania tekstu, czy od początku zakładałeś jego skrótową formę?
Oczywiście po napisaniu tekstu przeglądałem go kilkakrotnie i wyrzucałem to, co było zbędne, co nic nie wnosiło do opowieści. Ale myślę, że większość tego, co napisałem, pozostało w tekście – redukcja była więc minimalna, dotyczyła może dziesięciu–piętnastu procent tekstu. Umiejętności, które zdobyłem, pozwoliły mi od razu pisać bardziej świadomie i precyzyjnie.
Na początku miałem wątpliwości, czy tekst nie jest zbyt krótki, ale przypomniałem sobie, że wiele krótkich form dramatycznych, które czytałem, było bardzo dobrych. Stwierdziłem, że warto spróbować.
Czy wyobrażałeś sobie swój tekst od razu na scenie i patrzyłeś na niego okiem reżysera?
Wiem, że niektórzy mają tendencję do wyobrażania sobie swoich tekstów na scenie, ale ja starałem się tego unikać. Wiedziałem, że to mogłoby mi bardziej przeszkodzić niż pomóc, bo współczesny teatr daje reżyserom niemal nieograniczone możliwości. Mogą zrobić wszystko, dosłownie wszystko, i zmienić mój zamysł o sto osiemdziesiąt stopni.
Na początku tekstu wspominasz jednak, że chociaż to reżyser ma zdecydować o tym, jak będzie wyglądała obsada w przypadku wystawienia tekstu, to ty wyobrażasz go sobie jako monodram.
A jednak z biegiem czasu, im dłużej analizuję tekst, coraz bardziej widzę go jako spektakl wieloosobowy. To ciekawe, jak zmienia się perspektywa.
Czytając twój dramat, zauważyłam, że główna postać nie jest jednoznacznie określona pod względem płci. Stosujesz neutralne pod tym względem formy gramatyczne, co logicznie się łączy z poruszanym przez ciebie tematem niebinarności.
Bardzo zależało mi na tym, żeby bohater był uniwersalny, aby każdy mógł się z nim utożsamić. To nie tylko kwestia płci, ale także wielu innych aspektów życia. Wszyscy mamy znaki zapytania, momenty, w których musimy dokonywać wyborów. Starałem się, aby nie było jasno powiedziane, czy to chłopak, czy dziewczyna. Chciałem, żeby to było delikatne i nieokreślone, bo bohater funkcjonuje w świecie, który nieustannie wymaga od niego jasnych deklaracji.
W twoim tekście zauważalny jest kontrast między wewnętrznym światem bohatera a rzeczywistością, która go otacza. Możesz o tym opowiedzieć?
Rzeczywistość, która otacza bohatera_rkę, to normy, regulaminy, zasady – wszystko to, co nas definiuje, ale jednocześnie ogranicza. Każdy zapis w ustawie, każdy regulamin, daje nam coś, ale jednocześnie coś odbiera, stawiając granice, których przekroczenie wiąże się z konsekwencjami. Bohater_rka mierzy się z tym światem, zderza się z rzeczywistością, która jest oczywista, ale jednocześnie bolesna.
To trudna sytuacja, szczególnie dla młodej osoby, która dopiero zaczyna wchodzić w dorosłość i uczy się funkcjonować w świecie pełnym zakazów i nakazów.
Dokładnie tak. Moment przejścia między dzieciństwem, kiedy decydowali za nas rodzice, a dorosłością, kiedy musimy sami podejmować decyzje, jest kluczowy. Nagle otwiera się przed nami rzeczywistość, w której musimy wybierać.
Dodatkowo mam wrażenie, że w twoim dramacie osoba, o której piszesz, jest pozostawiona_ny sam_a sobie w świecie, w którym brakuje wspierających dorosłych. Pojawia się motyw matki niezainteresowanej tym, co dzieje się z dzieckiem. Nie chce jej się nawet zaglądać do dziennika online.
Rzeczywiście, spora część dzieciaków żyje w pewnym oddaleniu od swoich opiekunów. Ostatnio mieliśmy takie spotkanie na zajęciach artystycznych, gdzie parę osób nie przyszło, więc zamiast odbycia klasycznych zajęć postanowiliśmy napić się herbaty i porozmawiać. W trakcie rozmowy okazało się, że trójka z młodzieży, która tam była, nie funkcjonuje w pełnych rodzinach. Albo mają bardzo szczątkowe, szarpane relacje z nimi, bo rodzice są za granicą. I wtedy pomyślałem: „Z kim oni mogą porozmawiać, jeśli mają jakiś problem lub pytania?”.
To, że rodzice nie logują się do dziennika elektronicznego, jest bardzo powszechne. Na lekcjach często spotykam się z sytuacją, kiedy pytam uczennicę: „Czy ktoś od ciebie odczytał wiadomość?”, a ona odpowiada: „To nie moi rodzice, tylko ja”. Okazuje się, że uczeń ma dostęp do konta rodzica, co oczywiście jest zabronione. Czasem wynika to z zaufania rodziców wobec dzieci, a czasem są one zostawione same sobie, co dodatkowo potęguje presja środowiska rówieśniczego. Ta presja zawsze istniała, ale zmieniała i zmienia się w zależności od czasów. Na przykład – kiedy byłem dzieckiem, byłem bardzo otyły, co sprawiało, że miałem mniej kolegów i byłem zapraszany na mniej imprez. Dziś kompleksy związane z fizycznością mają zupełnie inną rangę. To moje prywatne zdanie, ale wydaje mi się, że dzisiaj raczej nie zwraca się już takiej uwagi na to, czy ktoś ma więcej kilogramów, czy jest wysoki, niski, ma duży nos lub odstające uszy.
W kontekście tego, co mówisz, interesująca jest funkcja teatru. Czy takie grupy rówieśnicze i nie tylko mogą dać wsparcie i stworzyć przestrzeń do przepracowania różnych problemów?
Zgadza się. Ostatnio zaczęliśmy tworzyć spektakle i teksty, które są bliżej młodzieży, ich problemów i oczekiwań. Często w tych sztukach pojawiają się dorośli, którzy niestety w wielu przypadkach są tylko megafonami wskazującymi drogę, ale nie przewodnikami czy mentorami. Młodzież to zauważa. Często słyszy zdania typu: „Za naszych czasów…”, „Kiedyś to było…”, „Dziewczynie to nie wypada…”, „Ubierz się tak…” i tak dalej. Teatr jest jednak przestrzenią społeczną, która buduje relacje, rozwija pasje i umiejętności, a także pełni ważną funkcję społeczną – uwrażliwia i uczy współpracy. Bycie zawodowym aktorem jest przeznaczone dla niewielu, ale przestrzeń teatru amatorskiego daje ogromną swobodę i możliwości. W Polsce jest mnóstwo amatorskich grup teatralnych, więc zawsze można znaleźć dla siebie miejsce, a jeśli nie – założyć własną grupę.
Wydaje mi się, że temat niebinarności jest często przez dorosłych niezrozumiany, pomijany, uznawany za coś nowego, modnego. Wiąże się to ze zdaniem, o którym mówiłeś – „Za naszych czasów tego nie było”. Czy spotkałeś się z takimi reakcjami?
Tak, bardzo często spotykam się z takimi opiniami. Ludzie mówią, że to wymysł. Ale uważam, że możemy to zjawisko zrozumieć tylko wtedy, gdy zaczniemy zgłębiać ten temat, przemyślimy go lub spotkamy się z osobami, które podzielą się swoimi wrażeniami, wątpliwościami i pytaniami. To wyzwanie dla społeczeństwa. Najłatwiej jest powiedzieć, że coś nie istnieje, że to tylko wymysł. Jednak brak wsparcia i spokojnego dyskursu sprawia, że osoby niebinarne są często zostawiane same sobie.
Zajmowanie się tematem niebinarności wymaga od nas również pracy nad językiem, którym się posługujemy. To jest coś, czego wszyscy musimy się uczyć. Sama pisząc, staram się unikać sytuacji, w których mogę nieświadomie kogoś urazić. Boje się, że z powodu braku wiedzy mogę użyć nieświadomie krzywdzących dla kogoś określeń.
Uważam, że to jest praca, którą musimy wykonać – nauczyć się mówić w sposób inkluzywny i empatyczny. Tak, aby nikogo nie ranić. Opowiem ci pewną ciekawostkę. Niedawno byłem w Poznaniu z dziewczyną z naszego regionu. W pewnym momencie szturchnęła mnie i powiedziała: „Zwróciłeś uwagę, że oni tu mówią «osoby uczestniczące» zamiast «uczestnicy» i «uczestniczki»?”. Zacząłem wprowadzać to do swojego słownika. Bardzo się pilnuję, aby mówić inkluzywnie, bo wiem, że z czasem stanie się to automatyczne. Mam wrażenie, że u nas w regionie to jeszcze nie jest normą, ale zaczynamy to zauważać i wprowadzać.
Z czego jesteś dumny, kiedy myślisz o swoim tekście „Dwa”?
Pisząc ten tekst, przekroczyłem barierę pisania dla siebie. Nie pisałem go tylko po to, żeby wystawić go w swoim teatrze czy z moją młodzieżą. Chciałem powiedzieć coś mocniejszym głosem. Myślę, że tekst jest bardzo poetycki, ale też ma lekkość. Jestem zadowolony z języka, którym się posłużyłem, bo jest inny niż w moich wcześniejszych dramatach. Przekroczyłem pewien wewnętrzny próg odwagi, podejmując temat, który jest bardzo wrażliwy, osobisty i emocjonalny. Cieszę się również, że nie bałem się wysłać krótkiego tekstu na konkurs. Okazało się, że to była dobra decyzja, i bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło. Dodatkowo pisząc ten tekst, odpowiadałem sobie na pytania, na które nie znałem odpowiedzi. Myślałem o procesach, które zachodzą w bohaterze, utożsamiając się z nim. Dzięki temu tekstowi przekroczyłem swoją strefę komfortu i znalazłem dla siebie przestrzeń wolności – piszę to, co chcę, a nie to, co muszę.
Wywiad przeprowadzono w sierpniu 2024 roku.
Rafał Paśko – instruktor teatralny, nauczyciel II Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Morawskiego w Przemyślu, autor książek familijnych, trzykrotny laureat Stypendium Twórczego Miasta Przemyśla (film, teatr, literatura) oraz laureat Dorocznej Nagrody Miasta Przemyśla, założyciel amatorskiego Teatru S.A.N.; aktor, scenarzysta, dramatopisarz i reżyser w amatorskim ruchu teatralnym, inicjator Przemyskiego Festiwalu Teatralnego Teatralnego InspiRACJE!. Laureat II nagrody w 35. Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży. Na co dzień pracuje z młodzieżą i osobami dorosłymi.
Katarzyna Niedurny – teatrolożka i dziennikarka. Współprowadzi Podcast o Teatrze.