Podsumowanie projektu Scena Czytana 2012
autor: Stanisław Kandulski
Wraz z listopadem zakończył się siódmy cykl spotkań pod nazwą Scena Czytana. Organizowany przez Centrum Sztuki Dziecka projekt rozpoczęli siedem lat temu Zbigniew Rudziński oraz Wojciech Nowak. W 2011 roku do zespołu dołączyła Barbara Małecka, która opiekowała się tegoroczną edycją. Od momentu swego powołania Scena Czytana zajmuje się zaznajamianiem młodzieży z adresowanymi do niej tekstami współczesnych dramaturgów.
Pierwszą część każdego spotkania stanowi czytanie dramatu w wykonaniu zawodowych aktorów, drugą natomiast dyskusja, podczas której można wysłuchać wrażeń oraz opinii uczestników na temat dzieła. Czytania te są pierwszymi publicznymi prezentacjami tekstu, dzięki czemu stają się swoistym sprawdzianem nie tylko dla przedstawionej w tekście historii, ale również dla autora (często biorącego udział w dyskusji), który swoje oczekiwania wobec reakcji słuchaczy zderzyć może z rzeczywistością.
Tegoroczny cykl Sceny Czytanej składał się z trzech tekstów:
„Ja, jako…?” Stanisława Szulista czytali aktorzy Teatru Polskiego: Teresa Kwiatkowskia, Łukasz Chrzuszcz i Wojciech Kalwat,
„Hikikomori” Holgera Schobera czytali: Oksana Pryjmak (Teatr Nowy), Barbara Krasińska i Piotr B.Dąbrowski (Teatr Polski)];
„Śnieży” Roberta Jarosza czytali aktorzy Teatru Nowego w Poznaniu: Bożena Borowska-Kropielnicka, Zbigniew Grochal i Mirosław Kropielnicki.
Dyskusje urozmaiciło uczestnictwo Roberta Jarosza, autora „Śnieży” oraz tłumaczki „Hikikomori” – Lilii Mrowińskiej-Lissewskiej.
Tekst Szulista dotyka problemów dorastających uczniów. Prezentowany oczyma głównego bohatera świat jest miejscem pełnym nakazów i zasad, tym bardziej bezsensownych, że nakładanych przez nieprzestrzegające je autorytety (np. nauczyciele, rodzice). Tak poznajemy nieokrzesanego dyrektora, gburowatego ojca, histeryczną matkę i ucznia, który opisując świat i zachodzące w nim relacje używać musi języka pełnego wulgaryzmów. Tekst skonstruowany jest jako opis bohatera widzianego „jako” – jako chuligana, jako człowieka nieporządnego, jako nieuka – zawsze występującego jako ktoś, nigdy jako on sam. Wszystko co wiemy o głównym anty-bohaterze to to, jak bardzo stara się przetrwać w niesprzyjających warunkach zmuszających go do wtapiania się w tło, albo do protestu przeciwko tłamszeniu ludzi chcących tworzyć własną osobowość bez fałszu i przekłamań.
Drugi tekst, autorstwa Holgera Schobera, wprowadza nas w świat społecznego samobójstwa kryjącego się za słowem hikikomori. Autor na przykładzie głównego bohatera, skrupulatnie opisuje wszystkie charakterystyczne zachowania i działania, które w konsekwencji prowadzą do społecznego wycofania (nadmiar oczekiwań dorosłych, brak uczuć i bezsensowny przymus skonfrontowany z nieskończoną wolnością, niezależnością zarówno od wymogów społecznych jak i biologicznych). Czy jednak świat internetu daje uciekinierom szczęście, czy też raczej przypomina introwertyczną malignę upodabniając siedzącego przed monitorem użytkownika do odurzonego narkomana? Autor nie dając konkretnych rozwiązań, pokazuje zarówno otwartość problemu, jak i jego kolosalny zasięg (społeczne kalectwo głównego bohatera pociąga za sobą odrzucenie ze strony matki, frustracje siostry itp.). Skonstruowany przeze Schobera tekst konsekwentnie „uwirtualnia” się w swojej formie. To już nie przez akty i sceny musi przebrnąć odbiorca, ale przez czaty, video, czy wypowiedzi na komunikatorach, co dodatkowo zmienia optykę tekstu czyniąc z niego nie tyle dramat co archiwalny zapis komputerowej komunikacji.
Ostatni, trzeci, tekst Roberta Jarosza pt. „Śnieży”, stanowi dzieło najbardziej ambitne o najbardziej skomplikowanym przesłaniu. O ile bowiem poprzednie teksty odnoszą się do problemów stosunkowo dobrze rozpoznawalnych i są wyraźnie jednowątkowe, o tyle w tekście Jarosza ilość nawiązań i perspektyw z jakich konfrontować można się z tekstem jest większa. Mamy tu do czynienia z bajkowym światem Andersena, zderzeniem baśni z codziennością, trudnymi relacjami dorosłej córki ze starym ojcem, problem rozmywania się stałych wartości. Tytułowe śnieżenie, niczym kawałek szkła w oku, zniekształca sposób patrzenia na świat, ukazuje go w sposób nieprawdziwy.
W spotkaniach brały udział zorganizowane grupy (klasy lub ich duże części) oraz niewielka ilość osób „niezrzeszonych”. Znajdowało to przełożenie na pewność siebie, swobodę wypowiedzi i aktywne uczestnictwo w dyskusji tych pierwszych. Z perspektywy prowadzącego dało się również wyczuć dużą dozę zaangażowania i ośmielenia osób uczestniczących w Scenie Czytanej po raz kolejny.
Jakkolwiek wszystkie trzy spotkania miały ten sam schemat (przedstawienie osób czytających, czytanie, dyskusja), to każdorazowo dochodziło do drobnych zmian organizacyjnych nadających każdemu czytaniu indywidualną specyfikę. Przypatrując się Scenie Czytanej warto zwrócić uwagę nie tylko na wybór tekstów i ich realizację, ale również na ich odbiór przez młodzież.
Rozmowy z uczestnikami pozwoliły poznać ich wyraźnej ukształtowane hierarchie wartości (o których brak niejednokrotnie oskarża młodzież obiegowa opinia), dużej dozy krytycyzmu i samodzielnego myślenia (niektóre problemy, traktowane były jako nazbyt oczywiste i przejaskrawione), którym dawali wyraz w trakcie dyskusji.
I tak, w „Ja, jako…?”, autor (sam będąc nauczycielem) doskonale zarysowuje świat szkolnych problemów. Poruszona tematyka okazała się być zbliżona do rzeczywistości słuchaczy, którzy mimo skrajności tekstu potrafili wskazać analogie pomiędzy wydarzeniami spotykającymi głównego bohatera, a ich własnym życiem. Młodzież omawiała problem uprzedmiatawiania uczniów, których postawy, podobnie jak głównego bohatera, kształtuje się mimo ich woli. W wypowiedziach tych istotnym elementem była również demaskacja zblazowanych i fałszywych postaw pedagogów, którzy ustanawiając wzory zachowań, sami dalecy są od ich przestrzegania. Podkreślane tu elementy hipokryzji oraz braku komunikacji (problem mówienia i dyktowania ze strony nauczycieli, a nie słuchania tego, co do powiedzenia mają uczniowie) szybko znajdowały pokrycie z doświadczeniami ze szkolnych sal. Zaskakującą jest trafność i pozytywny odbiór ze strony uczniów, którzy w pełnym przekleństw języku tekstu odnaleźli znane im ze szkolnych korytarzy wypowiedzi. Tym samym wulgarność okazała się nie tyle szokująca, co powszednia.
Dość osobliwą była dyskusja nad „Hikikomori”. Tekst prezentuje świat, którego trzy cechy – wirtualność, materialność, wszechobecność – wydają się niepostrzeżenie splatać w jedno. W czasie czytania na sali znajdowało się zaledwie kilka osób, które nie korzystają codziennie z internetu; znakomita większość posiada do niego stały dostęp za pośrednictwem telefonu. Sieć pomaga spełnić każde marzenie – zaplanować i zrealizować podróż, dokonać zakupów, odnaleźć wiedzę na określony temat, czy, jak ma to miejsce w przypadku głównego bohatera, znaleźć innych ludzi. Zastanawiającym był fakt, że choć sieć wydaje się być nieomal wszędzie i w każdym elemencie życia, młodzież nie czuje się od niej uzależniona. Słuchacze wypowiadali się o niej bardziej jako o narzędziu niż przestrzeni spotkań, jako o czymś co bardziej zbliża ludzi znających się (spotykających, rozmawiających, żyjących razem), czy takiej, w ramach której owej przyjaźni się szuka lub, jak ma to miejsce w tekście, wymyśla „dointerpretowując” tekst i emotikony na czacie. Cechy sieci, tak bardzo gloryfikowane przez głównego bohatera, w odbiorze słuchaczy wydawały się być jego wadami. Możliwość przedstawiania się fałszywym nazwiskiem, ukrywanie swojej tożsamości, niemożliwość weryfikacji i autentycznego, fizycznego spotkania drugiej osoby rodzą nieufność i dystans, a nie fascynację czy choćby zainteresowanie. Młodzież – co może zaskakiwać w obliczu obiegowych opinii – wydaje się traktować internet jako medium, a nie jako świat właściwy, a do losowych zdarzeń i spotkań podchodzić bardziej z nieufnością niż nadmierną wiarą.
Próba porównania tekstu z filmem „Sala samobójców” wydawała się irytować słuchaczy. Społeczne samobójstwo pozostało w odbiorze bardziej abstrakcyjnym problemem autora i jego utworu niż realną społecznie tendencją, zaś próba zasugerowania, iż internet mógłby w jakimkolwiek stopniu zastąpić świat rzeczywisty, spotkał się raczej z politowaniem niż z zaciekawieniem.
Dyskusje nad „Ja, jako…?” i „Hikikomori” miały interesujący wątek wspólny. W pierwszym z czytań doświadczenie codzienności uczniów wydawało sie stanowić podstawę wypowiedzi i dyskusji. Z kolei w tekście Schobera to właśnie brak punktów wspólnych z życiem głównego bohatera, stał się podstawą poczucia obcości i może nawet pewnej abstrakcyjności tematyki („W internecie nie ma życia”, „komunikacja to coś więcej niż tekst i wypowiedź”, „kto tak żyje?”)
Wyjątkowo ciekawe było spotkanie ostatnie, którego wartością naddaną w stosunku do wcześniejszych czytań była obecność na sali autora – Roberta Jarosza, który później, razem z aktorami czynnie uczestniczył w dyskusji, o tyle ciekawej, że nie kończącej się jednoznacznymi konstatacjami. Rozmowa rozpoczęła się od rozważań dotyczących prawdy i autentyczności jakie przejawiają się w różnym stopniu na poszczególnych poziomach tekstu. Pojawił się problem relacji między córką i ojcem, bajką i rzeczywistością, światem rzeczywistym i tym, który kreowany jest przez ludzi złośliwych. W kontekście tych zagadnień młodzież interpretowała również wieloznaczność tytułu dzieła odnoszącego się zarówno do śnieżenia – tak charakterystycznego dla niewyregulowanych odbiorników telewizyjnych – jak i zadymki, która niczym w baśni Andersena zmienia widzenie oślepionej nią osoby i powoduje odwrócenie wartości.
Intensywność dyskusji wzrosła w momencie, gdy dołączyli swoje głosy zarówno autor jak i aktorzy. O ile Jarosz podkreślał zgubny wpływ zakrzywienia wartości, rozmycia się ich oraz zagubienia, o tyle aktorzy (a po części również i młodzież) ciężar odpowiedzialności za taki stan przesuwali na pogoń za sensacją charakterystyczną dla „teleinformacyjnej papki”. Uwadze uczestników nie umknął również zaskakujący epilog, w którym autor zacytował złośliwą i kontrowersyjną opinię jakiegoś internauty na temat upodobań Andersena. Charakterystyczne dla tego czytania było pewne zagubienie słuchaczy, które być może nie miałoby miejsca, gdyby mieli oni wgląd w tekst. I choć słuchacze doskonale kojarzyli poszczególne wątki, choć odczytywali ukryte znaczenia, to jednak trudnością okazało się być dla nich np. określenie miejsca akcji (choć tu przyznać trzeba, że nawet aktorzy mieli tu pogląd odmienny od założonego przez autora dopatrując się szekspirowskich inspiracji).
Czytanie nowych sztuk teatralnych i dyskusja w gronie „odbiorczo-nadawczym” jest doświadczeniem bezcennym i szalenie intrygującym. Naddanym elementem takiej sytuacji jest nie tylko bezpośredniość doświadczenia estetycznego jakie wywołuje przeczytany tekst, ale również charakterystyczny nastrój udzielający się zarówno czytającym jak i słuchającym, a który spotęgowany zostaje dodatkowo wymianą zdań ujawniającą różnorodność wyciągniętych z tekstu sensów.
Nie pozostaje zatem nic innego jak z niecierpliwością oczekiwać kolejnych teatralnych pomysłów Centrum.
Powodzenia!