Elipse
Powrót

Szkice

19.10.2016

Powarsztatowych refleksji z Obrzycka ciąg dalszy

autorki: Maja Margasińska, Agata Drwięga

Warsztaty Dramatopisarskie w Obrzycku (wcześniej Zaniemyślu) Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu zorganizowało w tym roku już po raz 25. Czas jubileuszowy skłania do wzmożonych refleksji, szerszych podsumowań.

Zapraszamy zarówno do lektury tekstów Mai Margasińskiej i Agaty Drwięgi, jak i do podjęcia dyskursu, który mogą wywoływać.

Warsztaty dramatopisarskie w Obrzycku

Maja Margasińska

W dniach 10-12 września 2016 roku w Obrzyckim Pałacu odbywały się 25. Warsztaty Dramatopisarskie organizowane przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Wzięli w nich udział uczestnicy 27. Konkursu na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży oraz 5. Konkursu na Miniaturę Teatralną. Warsztaty były pretekstem nie tylko do spotkania dramatopisarzy, ale również do skonfrontowania ich z praktykami: reżyserami i dyrektorami teatrów. Uczestnicy warsztatów mieli możliwość dokładnego omówienia swoich sztuk z jurorami konkursów, a także usłyszenia owych tekstów podczas czytań performatywnych. Jest to o tyle ważne doświadczenie, że autorzy – często młodzi i początkujący – nie zostają z poczuciem pisania „w pustkę”, ale z wiedzą, dla kogo piszą, do kogo ich teksty trafiają, i co powinny zawierać, żeby dobrze wypadły na scenie.

Warsztaty rozpoczęły się od podsumowania obu konkursów dramatopisarskich i wręczenia laureatom nagród wraz z pięknymi pamiątkowymi obiektami artystycznymi autorstwa Krzysztofa Wosika. Nagrody wręczało jury w składzie: Lidia Amejko, Paweł Aigner, Piotr Cieplak, Tadeusz Pajdała, Maciej Wojtyszko i Zbigniew Rudziński.

Podczas wręczania nagród czytane były obszerne fragmenty wszystkich nagrodzonych sztuk, a tekst miniatury Olgi Cybichowskiej został przedstawiony przez młodzież w formie czytania performatywnego. Jak już wspominałam, jest to fantastyczna okazja dla młodych autorów, by sprawdzić, jak brzmi ich tekst przetworzony przez wrażliwość innego człowieka, jak sprawdza się na scenie, jak reagują na niego słuchacze, czy też widzowie. Podobne odczucia miałam podczas czytania zwycięskiej sztuki Marvin zaprezentowanej przez aktorów Teatru Nowego w Poznaniu: Michała Grudzińskiego, Pawła Hadyńskiego, Andrzeja Lajborka oraz Pawła Aignera i Martę Guśniowską. Marvin opowiada historię pewnego dinozaura cierpiącego na hipochondrię, który niespodziewanie dowiaduje się, że ma wyginąć. Marvin jest bardzo samotny i właściwie czuje, że nie przeżył jeszcze nic istotnego, dlatego jest bardzo rozczarowany i przestraszony na myśl o własnym wyginięciu. Daje więc ogłoszenie do gazety, że szuka przyjaciela na dobre i na złe. Na anons odpowiada Żółw Finn. Obaj przyjaciele postanawiają spędzić dzień w wesołym miasteczku, czyli zrobić wszystko to, co zawsze chcieli zrobić, ale nie mieli czasu albo odwagi, a następnie poszukać lekarstwa przeciw wyginięciu. W trakcie swoich frapujących przygód poznają pewnego Motyla, który staje się ich kompanem. Marta Guśniowska napisała przepiękną, uroczą i ciepłą sztukę o strachu przed śmiercią, przed samotnością i starością – czyli o strachach, które często dręczą dzieci, ale które trudno nazwać. Oswojone i zaklęte w zabawne perypetie Marvina, Finna i Ulissesa, nie wydają się już takie straszne. Po mistrzowskim czytaniu Krzysztof Cicheński poprowadził spotkanie z autorką i dyskusję, która krążyła wokół sposobów rozpoznania widza, do którego kieruje się sztukę: czy jest to możliwe już na etapie pisania? Czy są jakieś specjalne sposoby, które pozwalałyby określić wiek widzów? Czy wskazówki zawarte są w języku i jeśli tak, to jakiego języka używać dla widzów w poszczególnym wieku? I wreszcie: komizm. Czy sztuki dla dzieci powinny być zabawne?

W ten sposób nastąpiło płynne przejście do wykładu prof. Dobrochny Ratajczak pt. „Krótki przewodnik po labiryncie form komizmu i związanych z tym kłopotach”. Zarówno wykład, jak i dyskusja po nim, sprowadziły się do jednego mianownika: że nie da się naukowo określić komizmu, że jest on tak indywidualny i zależny od tak wielu czynników, że nie sposób precyzyjnie stwierdzić, co rozbawi widzów.

Wieczorem pan Andrzej Bartnikowski, dyrektor Olsztyńskiego Teatru Lalek, opowiedział o linii repertuarowej swojego teatru i o tym, jakich tekstów poszukuje. Z jego wypowiedzi wynikało, że o ile istnieją ciekawe propozycje dla małych widzów, o tyle młodzież gimnazjalna i licealna skazana jest na lekturowe ramoty, że dla tego przedziału wiekowego się nie pisze i nie robi spektakli. Że tutaj właśnie jest luka, którą należałoby zapełnić. Z jego wystąpienia dało się wyczytać również ogólny nurt w kierunku adaptacji książek dla dzieci, zamiast sięgania po oryginalne teksty. Słuchając fragmentów znakomitych sztuk laureatów 27. Konkursu, zadawałam sobie pytanie, z czego to wynika. Dyskusje na ten temat toczyły się jeszcze długo w noc, mimo zmiany formuły na mniej oficjalną: przy ognisku następowały autoprezentacje autorów i refleksje na temat ogólnej kondycji teatru dla dzieci.

Przez cały czas trwania warsztatów, w przerwach pomiędzy zaplanowanymi panelami, autorzy wyróżnionych tekstów mieli możliwość przeprowadzenia indywidualnych rozmów z jurorami Konkursu i dowiedzenia się, jakie silne, a jakie słabe strony mają ich teksty.

Następnego dnia rano zajęcia rozpoczął warsztat reżyserski Krzysztofa Cicheńskiego, który wypowiadał się jako autor i reżyser sztuk, a także twórca oryginalnej metody pracy teatralnej. Dzięki temu dramatopisarze mogli osiągnąć szerszy ogląd sytuacji, co może się dziać z ich tekstami przefiltrowanymi przez człowieka o zupełnie innym poglądzie na sztukę, a także przekonać się naocznie, że wolno im eksperymentować. Że są różni twórcy i różni odbiorcy, i nie ma jednego, właściwego kierunku sztuki. Później odbyła się rozmowa z Lidią Amejko – prozaiczką i dramatopisarką, która opowiedziała o lękach autora związanych z wystawieniem jego sztuki. Była to ciekawa lekcja dla młodych autorów, często jeszcze przed debiutem teatralnym, którzy w tej chwili marzą, by ich sztuka pojawiła się na scenie, nie zdając sobie sprawy ze związanych z tym zagrożeń. Reżyserzy bowiem mają prawo zmienić wymowę sztuki, wyciąć najważniejsze sceny, lub dodać swoje teksty, z którymi sztuki niekoniecznie może się zgadzać. Wycofanie swojego nazwiska z produkcji niesie za sobą daleko idące konsekwencje. Każdorazowo konieczne jest wzajemne zaufanie twórców i otwarte dyskusje na temat adaptacji. Ta rozmowa, jak również te prowadzone przy ognisku poprzedniego dnia, powróciły w czasie dyskusji Dramat z dramatem na scenie? na temat inscenizacji sztuk dla dzieci i młodzieży. Poprowadził ją pan Zbigniew Rudziński, a udział w niej wzięli: Lidia Amejko, Magda Dehr, Irena Dudzińska, Marta Guśniowska, Aleksander Machalica, Malina Prześluga i Robert Jarosz. Dotyczyła ona głównych grzechów inscenizacyjnych popełnianych przez teatry dla dzieci.

Później mieliśmy okazję wysłuchać czytania sztuki Maliny Prześlugi „Pan Lampa” przez aktorów scen poznańskich: Irenę Dudzińską, Magdalenę Dehr, Aleksandra Machalicę oraz Waldemara Raźniaka z Warszawy. „Pan Lampa” jest sztuką dla dzieci w wieku 5-7 lat i stanowi zbiór luźnych, pozornie niezwiązanych ze sobą miniaturek, opowiadających o pewnej nietypowej rodzinie: Panu Lampie, jego wiernej Piesy i różnych stworzeniach, które szukają schronienia w ich domu. To pełna ciepła i łagodnego smutku opowieść o starości i śmierci, dotykająca tematów ostatecznych, ale w sposób delikatny i pełen empatycznej uwagi. Po czytaniu nastąpiła rozmowa z autorką o przyczynach sięgnięcia po taką tematykę, i znów o środkach zastosowanych, by dopasować wypowiedź do wieku widzów. Rozmowa ta przeszła płynnie w dyskusję nad rolą czytanej prezentacji sztuk teatralnych w popularyzacji najnowszej dramaturgii. Wzięli w niej udział: Krzysztof Cicheński, Waldemar Raźniak i Joanna Żygowska. Wniosek był zaskakujący: dziś czytanie performatywne jest nie tylko źródłem zapoznania się ze sztuką, czy jej popularyzowaniem, ale odrębną formą artystyczną. Często reżyser wypowiada się wyczerpująco podczas czytania sztuki i nie ma potrzeby, by zrobić pełnokrwisty spektakl. Czasem czytanie performatywne nie jest studium do spektaklu, ale czymś spektaklowi równym. Być może jest to spowodowane specyficzną formułą funkcjonowania teatrów lalkowych, które mają niewielkie budżety i mało czasu na próby, a być może potrzebujemy innej formy wypowiedzi teatralnej.

Kolejnym punktem programu był warsztat reżyserski Waldemara Raźniaka, który dopiero od niedawna reżyseruje spektakle lalkowe dla dzieci – zdradził on uczestnikom warsztatu, dlaczego sięgnął po inną formę, czym ona się różni od teatru dramatycznego i w jaki spopsób wpłynęła na jego postrzeganie sztuki reżyserskiej. Następnie podobny warsztat poprowadził Robert Jarosz, który jest nie tylko reżyserem sztuk dla dzieci i kierownikiem artystycznym Teatru Guliwer w Warszawie, ale także sam pisze. Tuż przed ogniskiem Michał Tramer – dyrektor Teatru Lalek Tęcza w Słupsku – opowiedział o linii repertuarowej swojego teatru i o trudnościach, z jakimi się boryka teatr lalkowy w niedużym mieście. Ognisko przyniosło kolejną porcję autoprezentacji i szczerych rozmów, a także rad bardziej doświadczonych kolegów i przykładów rozwiązywania spornych kwestii.

Ostatni dzień warsztatów rozpoczął się od spotkania seminaryjnego z udziałem prof. Dobrochny Ratajczak i Pawła Aignera, prowadzonego przez Jerzego Moszkowicza i Zbigniewa Rudzińskiego, a dotyczącego elementów komizmu w sztukach i spektaklach dla dzieci i młodzieży. Jerzy Moszkowicz odniósł się o naukowych rozważań prof. Ratajczakowej, podkreślając jednocześnie ich praktyczny wymiar: humor wywołuje w odbiorcy mądry i pozytywny stosunek do otaczającej rzeczywistości. Tymczasem w teatrach dla dzieci (również w filmach, i nie tylko dla dzieci) istnieje tendencja do wywoływania „bezmyślnego rechotu” widza, który daje złudzenie komunikacji pomiędzy twórcami a publicznością, lub też do kreowania nadmiernie ponurej wizji świata, w której nie ma miejsca na śmiech.

Spotkanie przeszło w dyskusję o tym, czy współczesna dramaturgia jest motorem rozwoju teatrów. Wokół tego tematu toczyły się rozmowy właściwie przez cały czas, a wynikały z nich rzeczy, z którymi nie do końca wiadomo co zrobić: powstaje mnóstwo bardzo dobrych sztuk dla dzieci, a jednak w repertuarach teatrów widzi się wciąż te same nazwiska. Dyrektorzy stawiają bardziej na adpatacje książek niż oryginalne teksty. Nie istnieje w zasadzie teatr dla młodzieży, który nie byłby lekturową ramotką, ani zinfantylizowaniem problemów dorastania – a jednak w teatrach nie powstają sceny młodego widza. Dlaczego? Jak to zmienić? Co zrobić, żeby było inaczej? Pozostawiam te pytania do kolejnych warsztatów dramatopisarskich, na których mam wielką nadzieję znowu być. Takie inicjatywy jak ta są bowiem niezwykle potrzebne: służą nie tylko nauce i rozwijaniu umiejętności i pasji, ale także integracji środowiska i popularyzowaniu nowych sztuk. Za ich szczególną wartość uważam zderzenie różnych perspektyw umożliwiające uczestnikom uczenie się od siebie nawzajem – i to nie tylko w płaszczyźnie poziomej, ale także pionowej, znosząc podział na mistrzów i uczniów. Bardzo bym chciała w najbliższym sezonie zobaczyć na scenie wszystkie teksty moich koleżanek i kolegów z tegorocznego Obrzycka. Trzymam za to kciuki!

 

Oby ognisko płonęło jak najjaśniej

Agata Drwięga

Raz – nie zawsze; dwa – nie często; a trzy…? Trzy to akurat tyle, by zacząć się przyzwyczajać albo liczyć na więcej! Tegoroczne, dwudzieste piąte, jubileuszowe Warsztaty dramatopisarskie w Obrzycku były moim trzecim spotkaniem przy ognisku z twórcami, propagatorami, miłośnikami i badaczami współczesnej dramaturgii dla dzieci i młodzieży. Mimo krótkiego stażu (są przecież tacy, którzy swoją przygodę z Warsztatami zaczęli jeszcze w Zaniemyślu), wśród stałych punktów programu mam już swoje ulubione, na które czekam i podczas których się wzruszam. Należy do nich na pewno moment wręczenia autorom nagród. Kiedy pan Zbyszek oznajmia, że znów po roku włożył swoją „artystyczną, białą koszulę”, a laureaci odbierają upominki wraz z najnowszym zeszytem „Nowych Sztuk” czuje się, jak ważna jest to chwila dla każdej ze stron. Wyjątkowe są też czytania zwycięskich tekstów brawurowo wykonywane przez aktorów poznańskich teatrów wspólnie z autorami. Optymizmem napełniają prezentacje dyrektorów teatrów w cyklu „W moim teatrze, w jego repertuarze” – do Obrzycka zazwyczaj przyjeżdżają osoby mające nie tylko świetne pomysły, a także energię i odwagę, by je realizować. Nade wszystko uwielbiam zaś ogniska, które dzięki panu Wojtkowi płoną niezależnie od pogody, nawet wówczas, gdy drewno jest mokre. Wokół ognia dochodzi do prawdziwych spotkań z fantastycznymi ludźmi pełnymi pasji, a po wielogodzinnych rozmowach z nimi chce się wrócić do domu i zmieniać świat na lepsze. Pałac Raczyńskich w Obrzycku ma to do siebie, że jest w nim niewiarygodnie miło. W tym roku naszła mnie refleksja, że może nawet – zbyt miło.

Nie ulega wątpliwości, że program warsztatów jest starannie przemyślany, a ich uczestnicy nieprzypadkowi. Historia pokazuje, jak wiele inicjatyw zaczęło się od spotkań w Zaniemyślu, a później w Obrzycku. Choć wciągających rozmów także w tym roku nie brakowało, przysłuchując się im oraz biorąc w nich czynny udział, miałam wrażenie, że temat każdej (jasno określony w tytule dyskusji) rozpływał się w oceanie wypowiedzi uczestników, które ostatecznie nie prowadziły do konkluzji istotnej z punktu widzenia tematu wyjściowego. Choć teoretycznie każdej wymianie zdań przewodził moderator, dyskutanci często nie pozwalali mu pełnić swojej roli, kwestie istotne z perspektywy rozwoju współczesnej dramaturgii oraz teatru dla dzieci i młodzieży tonęły w dygresjach, a wiele wypowiedzi powielało opinie i stwierdzenia powszechnie już znane. Nikogo nie posądzam o złe intencje ani brak dobrych manier – wydaje mi się raczej, że to jeden ze skutków ubocznych zbyt miłej atmosfery towarzyszącej Warsztatom. Tak swobodnie czuliśmy się w swoim towarzystwie, że naszym dysputom było bliżej do nieformalnych spotkań zaangażowanych osób z branży, niż panelom dyskusyjnym profesjonalistów. Przykładem na to niech będą rozmowy po czytaniach Marvina Marty Guśniowskiej i Pana Lampy Maliny Prześlugi, wielokrotnych laureatek Konkursu, których twórczość jest powszechnie znana, lubiana i doceniania, a one same wyróżniane nie tylko przez wydawców „Nowych Sztuk…”. Obie autorki szanuję i cenię na polu zawodowym, a także lubię prywatnie. Ani ich talent, ani warsztat dramatopisarki, ani wpływ na kształt współczesnego teatru dla dzieci i młodzieży nie podlegają wątpliwości. I właśnie dlatego jestem przekonana, że po premierowych czytaniach ich sztuk powinny odbyć się rzeczowe, krytyczne dyskusje, będące wyzwaniem zarówno dla nich, jak i dla widzów. Laudacje są nieodłącznym elementem finału Konkursu i budują wyjątkową, przyjazną atmosferę. Liczne pochwały niewątpliwie dodają skrzydeł debiutantom, ale niekoniecznie rozwijają warsztat dojrzałych autorów.

Kolejna istotna kwestia, którą chciałabym poruszyć dotyczy jednego z celów, jakie przyświecają Warsztatom, a mianowicie wyznaczaniu nowych kierunków w polskim dramacie i teatrze dla dzieci i młodzieży. O tym, że od lat jest on realizowany nie trzeba nikogo przekonywać, a przykładem konsekwencji w jego wypełnianiu jest umieszczenie w programie rozmowy „Dramat z dramatem na scenie?”. W chwili obecnej w polskim teatrze dla dzieci adaptacji współczesnej dramaturgii nie brakuje – reżyserzy coraz chętniej sięgają zwłaszcza po teksty Maliny i Marty, a także po wybrane utwory zagranicznych autorów (najlepszych przykładem będzie chyba wciąż Na arce o ósmej Ulricha Huba – tekst od 2008 roku doczekał się 13 realizacji na scenach teatrów profesjonalnych). Ten stan rzeczy jest niewątpliwie jedną z głównych zasług Warsztatów. Jednocześnie od kilku sezonów „teatr nie dogania dramatu” (zob. M. Karasińska, Czy teatr (do)goni dramat?, „Teatr lalek” 4/110/2012), a kolejne adaptacje spłaszczają, zamiast wydobywać i interpretować ważne treści zawarte w tekstach. Dyskusja na ten temat jest konieczna, a gdzieżby miała się odbyć, jeśli właśnie nie w Obrzycku? Odniosłam wrażenie, że przyjazna atmosfera spotkania zwiodła nas z drogi merytorycznej rozmowy nad samym zjawiskiem, ku mniej formalnym narzekaniom na wybierających „bezpieczny repertuar” dyrektorów, a także na reżyserów traktujących współczesne dramaty wyłącznie jako preteksty do realizacji własnych (często nie mających wiele wspólnego z pierwowzorem) historii. Nawzajem upewniliśmy się w impasie, jaki pogrąża współczesną dramaturgię dla dzieci i młodzieży, zamiast postawić diagnozę i spróbować rozwiązać problemy; każdy na własnym (ale ostatecznie wspólnym) polu, powoli zmieniać tę sytuację.

Może warto byłoby na zastanowić się na przykład nad tym, dlaczego wielowarstwową historię o współczesnych definicjach patriotyzmu i bohaterstwa sprowadza się do bajeczki o niechęci kotów do dziko żyjących miejskich ptaków i odwrotnie? Albo dlaczego w inscenizacji historii o biblijnym potopie autorowi wykreśla się ostatnią scenę, w której para ptaków tej samej płci stoi w strojach ślubnych pod tęczą? Celem takiej rozmowy nie miałby być środowiskowy ostracyzm, ale prowokacja myślenia, które w przyszłości nie pozwoliłaby na podejmowanie podobnych decyzji.

Krzysztof Cicheński w swojej relacji z Obrzycka sugeruje, że autorzy są zamknięci na nowe, odkrywcze interpretacje własnych tekstów. Wypowiedź Lidii Amejko zapewniającej, że dopuszcza takie działania reżyserów, których efektem jest dobry spektakl, każe jednak szukać przyczyny gdzie indziej. Zastanawiam się czy przypadkiem problem nie tkwi w braku pełnego zaufania w możliwości percepcyjne głównego odbiorcy spektaklu, czyli widowni dziecięcej. Choć często słyszy się zapewnienia twórców mówiących, że „teatr dla dzieci robi się tak samo jak dla dorosłych, tylko lepiej” odnoszę wrażenie, że chętniej serwuje się dzieciom banalne historie o przyjaźni, miernej jakości (ale zabawne) adaptacje tradycyjnych baśni czy moralizatorskie bajki zwierzęce, aniżeli na serio rozmawia z widzem o ważnych sprawach zarówno natury moralnej, jak i społeczno-politycznej. Powody tego stanu rzeczy są rozmaite – od ekonomicznych, przez światopoglądowe, po wyobrażenia dorosłych na temat dzieci i ich świata. Z niektórymi trudno polemizować. Jednocześnie przykłady zarówno z historii polskiego, jaki i zagranicznego teatru dla dzieci pokazują, że z najtwardszymi stereotypami można sobie poradzić, a na pewno warto podejmować takie próby.

O ile w Obrzycku sporo było rozmów dotyczących treści i użytych środków, jakimi posługują się współczesne teatr i dramaturgia dla dzieci, o tyle zabrakło osobnej refleksji nad odbiorcą tych działań jako takim. Zajmujemy się obszarem, który jest szczególny i wyjątkowy właśnie ze względu na swoich odbiorców – bez nich teatr dla dzieci i młodzieży byłby po prostu – teatrem (jak słusznie zauważyła Manon van de Water w książce Theatre, Youth and Culture. A Critical and Historical Exploration). Konsekwencje wynikające z tego stanu rzeczy są różne, a do najpoważniejszych zaliczyłabym fakt, że twórcy działający na tym polu usiłują komunikować się z ludźmi o perspektywie zupełnie odmiennej od ich własnej, dorosłej. Jednocześnie dorośli często mają na temat dzieci i młodzieży własne wyobrażenia i, co więcej, zazwyczaj przypisują sobie konkretne zadania i obowiązki, jakie swoim zdaniem powinni spełnić wobec młodszych. Zaliczają się do nich m.in. poczucie obowiązku za wychowywanie, edukowanie czy ochronę dzieci przed tym, co – zdaniem dorosłych – nieodpowiednie.

W opozycji do podobnego sposobu myślenia, o dziecku pisała Krystyna Miłobędzka analizując postać Odmieńca – dziecięcego bohatera teatru Jana Dormana. Podczas gdy dorośli często narzucają dzieciom pewne własne normy wartości i zachowań oczekując od najmłodszych, by je przyjęły za własne (jednocześnie kreując postaci, które dla maluczkich powinny być wzorem do naśladowania), „Odmieniec Dormana jest bohaterem pełnowartościowym, bez nakazu bycia kimkolwiek innym, niż jest”. Badania nad możliwościami percepcyjnymi dziecięcej widowni, nad tym co i jak „należy”, a czego „nie wolno” dzieciom pokazywać, na własną rękę prowadzą także współcześni twórcy. W Obrzycku temat ten powracał mimochodem przy różnych okazjach.

Jestem bardzo ciekawa, jakie miejsce w myśleniu współczesnych twórców polskiego teatru dla dzieci zajmuje odbiorca? Kogo w tworzeniu tak u nas popularnej sztuki familijnej stawiają na pierwszym planie i co przez to rozumieją? W jaki sposób badają sposoby komunikacji z młodszym widzem? Być może już niedługo te kwestie staną się głównym tematem spotkań. Taka dyskusja nie musi burzyć przyjaznej i twórczej atmosfery Warsztatów. Może wystarczy, by jej uczestnicy byli skupieni nie tylko na swobodnej rozmowie, ale także dążeniu do podsumowań, konkluzji, punktów wyjścia do dalszych działań. By wyciągnięte wnioski miały szansę stać się kierunkiem rozwoju polskiego teatru dla dzieci i młodzieży. Ostatecznie gromadzimy się przy tym ognisku i wszystkim nam zależy, by płonęło jak najjaśniej.

Czytaj inne

A może by tak o adaptacji? Kilka pytań

23.07.2024

„Można podczas pracy nad jedną adaptacją doświadczyć jednego potężnego kryzysu i po wyjściu z niego spokojnie podryfować bez przeszkód dalej.”

Czytaj dalej

Na głowie się nie mieści

29.03.2024

„W jakim stopniu udaje się w teatrze dla młodej widowni zachować uniwersalność charakteryzującą większość picturebooków – ich nieprzystawalność klasyfikacjom wiekowym odbiorców?”

Czytaj dalej

Czemu Antek boi się trolli?

27.03.2024

„[…] bardzo ważne jest odtabuizowanie języka i tematów związanych życiem i twórczością osób z niepełnosprawnościami”.

Czytaj dalej

Nic o nas bez nas

13.03.2024

O głosie dziecka w teatrze dla młodej widowni oraz sposobach pracy z dziećmi podczas realizacji spektakli pisze Katarzyna Lemańska.

Czytaj dalej

Od okresu melodii do okresu wyrazu – o komunikacji niewerbalnej z małymi odbiorcami i metodach tworzenia spektakli dla najnajów

28.12.2023

„Projekty artystyczne z użyciem czy to znaków polskiego języka migowego, opatentowanych metod takich jak bobomigi Danuty Mikulskiej, czy po prostu naturalnych znaków i gestów służą wspieraniu i budowaniu komunikacji autentycznej, spotkaniu twarzą w twarz, oraz zwracają uwagę na negatywne skutki popularyzacji komunikacji cyfrowej”.

Czytaj dalej

Jak pisać z młodzieżą, a nie tylko dla młodzieży? – case study z pisania sztuki „Wychowanie Fizyczne”.

14.12.2023

„Do każdej wyprawy należy się przygotować. Myślę, że do wyprawy mającej służyć researchowi do pisania sztuki – szczególnie”.

Czytaj dalej

Czy dzieci i wilki uratują świat? Relacje „istot głęboko czujących” w dramatopisarstwie Katarzyny Matwiejczuk dla młodej widowni

21.04.2023

„Katarzyna Matwiejczuk proponuje namysł nad ekologią głęboką, której przedstawicielami są dzieci. W przeciwieństwie do zwolenników ekologii płytkiej, świadomych realnych przecież zagrożeń ekologicznych, bohaterowie opisanych sztuk nie szukają doraźnych rozwiązań […]”.

Czytaj dalej

Niedorosłe dorosłości. Co o czasie, przemijaniu oraz dojrzewaniu mówią Pourveur, Park i Bukowski?

27.03.2023

O refleksji nad subiektywnością czasu i odkrywaniem siebie w różnych okresach życia w dramatach Pourvera, Parka i Bukowskiego.

Czytaj dalej

Poszukiwanie samej siebie. Strategie reprezentacji bohaterów w teatrze dla młodzieży

16.02.2023

„Teatr dla młodzieży musi spełnić oczekiwania jednej z najbardziej wymagających grup odbiorczych. Jak ciekawie przedstawić postawy światopoglądowe młodych bohaterów?”

Czytaj dalej

Nowy język. PJM w spektaklach dla dzieci

29.06.2022

Krytyczka Katarzyna Lemańska analizuje wykorzystanie polskiego języka migowego w najnowszej dramaturgii dla młodych odbiorców i odbiorczyń. Jak osoby tworzące sztukę performatywną dopasowują się do potrzeb zróżnicowanej widowni?

Czytaj dalej