Strzał w dziesiątkę?! – relacja ze Sceny Czytanej
autorka: Alicja Morawska-Rubczak
PĘDY, ZGRZYTY, SZUMY – czyli wcale niefuturystyczna wizja spotkań
Nie będę ukrywać – jestem bardzo zaskoczona przebiegiem, formą, ale przede wszystkim uczestnikami kolejnej już edycji Sceny Czytanej – prezentacji w formie czytań, współczesnych sztuk teatralnych dla młodzieży, której organizatorem jest poznańskie Centrum Sztuki Dziecka – kolejnej inicjatywy mającej na celu pokazy, rozpowszechnianie, promocję najnowszej dramaturgii dla dzieci i młodzieży i dotarcie do jak najszerszego, różnorodnego grona odbiorców. Podczas czterech spotkań – 30 listopada i 7 grudnia aktorzy scen poznańskich, warszawskich oraz łódzkich, a także młodzież licealna i studenci zaprezentowali dwa dramaty – Bingo! Piotra Rowickiego oraz Grande Papa Maliny Prześlugi. Do dyskusji, które miałam przyjemność poprowadzić, zaproszone zostały klasy gimnazjalne oraz – w osobnej grupie – licealiści, a także pedagodzy, nauczyciele i wszystkie osoby zainteresowane dramaturgią dla młodszych odbiorców. Nad całością czuwał i swoim pilnym okiem strzegł, ale i dokumentował fotograficznie Wojciech Nowak z Centrum Sztuki Dziecka.
Moje znakomite poprzedniczki – Dorota Latour oraz Ewa Obrębowska-Piasecka, które prowadziły czytania w latach poprzednich, pisząc niezwykle dla mnie wartościowe podsumowania tychże spotkań, dzieliły się z czytelnikiem szczerymi emocjami. Nie kryły rozczarowań – narzekały na różnice pokoleniowe pomiędzy nimi a uczniami, które bardzo mocno dominowały dyskusję i optykę patrzenia na tekst, żałowały, że prawie w ogóle nie udało się rozmawiać o formie dramatów, a wymiana zdań – choć bardzo cenna i ważna, sprowadzała się często do luźnych spostrzeżeń na temat życia, refleksji czysto osobistych, często niewiele mających wspólnego z samym tekstem. Czuło się jednak u obu autorek ogromne zaangażowanie w problematykę tych spotkań i chęć poszukiwania sensów razem z młodymi ludźmi. Wiem, że nie brakowało także uskrzydlających spotkań, jak chociażby to z czytaniem sztuki Maliny Prześlugi – Jak jest?
Tym razem organizatorzy postanowili zaryzykować podwójnie – nie tylko sprawdzając nowe teksty młodych autorów, skonfrontowali również z publicznością nowego prowadzącego spotkania – czyli mnie. Osobę niewiele ponad dziesięć lat starszą od zapraszanej młodzieży, zafascynowaną teatrem i dramatem – zwłaszcza tym dla dzieci, ale będącą na początku drogi naukowej, badawczej, krytycznej, może nie żółtodzioba, ale posiadającą mniejsze doświadczenie i wiedzę od poprzedniczek, choć z pewnością więcej naiwności, spontaniczności, ochoty na wygłup i nonkonformizm, co w rezultacie dało ciekawe efekty. Nie mnie oceniać ich wartość, jednak chwilami było naprawdę gorąco, a co najważniejsze – chciało nam się gadać, spierać, docierać do sensów, nie zabrakło rozważań nad formą czy językiem tekstów, a nawet kilku refleksji filozoficznych i to wcale nie po stronie dorosłych czy studentów, lecz młodzieży właśnie. Zatem „Bingo!”- chciałoby się krzyknąć za jednym z bohaterów tekstu Rowickiego i choć wiem, że są osoby, które nie zaliczą tych spotkań do udanych, to powtórzę – „Bingo!”, wygrana, radość ze wspólnego zwycięstwa, bo chociaż zgrzytało i to chwilami bardzo mocno, zwłaszcza na linii ja – nauczycielki gimnazjalne, to wiem, że nie zatrzymaliśmy się w martwym punkcie, pędziliśmy dalej w poszukiwaniu nie tylko naszych emocji – chęci bądź niechęci, które rodziły teksty, ale również wiedzy, zrozumienia tekstu i wzajemnego poznania się.
Domykając ostatecznie ten wątek „zgrzytu”, przyznam, że bardziej spodziewałabym się rozmowy na emocje, a nie na argumenty ze strony uczniów, a to panie nauczycielki z gimnazjum zaskoczyły mnie swoją wyjątkową, nastawioną raczej przeciwko mnie, emocjonalnością, gdy nie zgadzałam się by to one dominowały rozmowę i podporządkowywały ją swoim z góry założonym, bardzo dydaktycznym, ale dalekim od tekstu Rowickiego czy Prześlugi celom. Bycie w opozycji wobec prowadzącego podkreśliło jednak z pewnością dramaturgię spotkania i choć nie zgadzam się z optyką patrzenia na dramaty przyjętą przez panie nauczycielki, jestem szczęśliwa, że przyprowadzają one swoich uczniów na Scenę Czytaną i choć starają się mieć ich pod kontrolą, nie odpowiada im twórczy szum na sali, stwarzają młodzieży możliwość dyskusji.
CZESTER, SERDEL, KUPA – czyli typowi czy nietypowi bohaterowie dramatów?
Wszystkie czytania tekstów i każda z czterech kolejnych dyskusji nad nimi miały inny charakter. Konfrontacja sztuki, nawet bez jej inscenizowania, z konkretną, mocno ujednoliconą wiekowo, choć zróżnicowaną wewnętrznie grupą odbiorców, stawała się jednocześnie bardzo ciekawą próbą dla teksu, pewnym testem jego potencji scenicznej. Prawda sceny często rewiduje wszelkie wyobrażenia dotyczące tekstu znanego z cichej, samotnej lektury. Każde czytanie miało też trochę inny odcień, zwłaszcza w przypadku Bingo!, gdy młodsza część zespołu czytającego poczuła się pewniej i bardziej swobodnie, ciekawie dynamizując lekturę, ale jednocześnie kładąc silniejszy akcent na komiczną stronę tekstu.
Bingo! – sztuka Piotra Rowickiego, coraz bardziej znanego pisarza powieści dla dorosłych, bajek dla dzieci, a od pewnego czasu również dramatów (m.in. nagrodzonej w I edycji konkursu dramaturgicznego Metafory Rzeczywistości, zorganizowanego przez Teatr Polski w Poznaniu w 2008 roku – Mykwy), nadesłana została na XX Konkurs na Współczesną Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży i choć nie doceniło go jury, jego problematyka zainteresowała organizatorów konkursu, którzy postanowili przedstawić ten tekst w dwóch czytaniach – dla gimnazjalistów i licealistów. Czytali: Maria Rybarczyk Dębicka, Grzegorz Ociepka, Waldemar Szczepaniak oraz uczniowie poznańskich liceów: Aleksander Kubiak, Łukasz Kaczmarek, Filip Kwiatkowski, Igor Fijałkowski i student filozofii Jan Zagrodzki. To opowieść napisana współczesnym językiem naszpikowanym dowcipami, powiedzonkami, zgrywami językowymi, pokazująca pięciu nastoletnich chłopaków zamkniętych w ośrodku terapii uzależnień, mówiąca o relacjach między nimi, dominacji i zastraszeniu, braku autorytetów, ale i o zepsutym świecie dorosłych, nieumiejętności porozumienia się ze sobą, samotności i zagubieniu.
Dlatego rozmawialiśmy o wartościach, ideałach i wzorcach, a raczej o ich braku, o odwróconym systemie moralnym; języku, który zdaniem obu grup był na siłę stylizowany na młodzieżowość i miał sporo szybko dezaktualizujących się haseł, co sprawiało, że brzmiał po prostu fałszywie; dotknęliśmy problemu uzależnień, który wbrew pozorom nie jest głównym czy istotnym tematem tego tekstu; poszukiwaliśmy w sztuce Rowickiego problemów ważnych dla współczesnej młodzieży, sposobów obrazowania rzeczywistości, próbowaliśmy rozgryźć relacje, jakie autor buduje pomiędzy bohaterami, zastanawialiśmy się nad konstrukcją sztuki, splotami dramatycznymi, zbyt prostym – zdaniem wielu słuchaczy – rozwiązaniem akcji przez samobójczą śmierć jednego z głównych bohaterów, dotknęliśmy nawet problemu katharsis. Nie nazwaliśmy wszystkiego, nie stosowaliśmy dramatologicznej terminologii, gubiliśmy się w swoich emocjach, ale nawet czytanie przez nie tekstu okazywało się bardzo ciekawe interpretacyjnie
Dyskusja z gimnazjalistami była niezwykle burzliwa, włączyło się w nią bardzo wielu uczniów, nauczycielki, organizatorzy spotkania, a także początkujący i zawodowi aktorzy czytający sztukę. Przyznam, że zależało mi bardzo na opiniach młodszej części uczestników spotkania, dlatego cieszył mnie pewien rozgardiasz panujący na sali, to bardzo ważne, że uczniowie chcieli mówić i mieli sporo do powiedzenia. Czas przeznaczony na to spotkanie wykorzystaliśmy do ostatniej minuty, a głosy entuzjastów i przeciwników tekstu słychać było nawet na korytarzach zamkowych (nie pisałam jeszcze, że czytania odbywały się w Centrum Kultury „Zamek”). Młodzież gimnazjalna znalazła kilka powodów, dla których warto wystawić ten tekst, ale raczej były to ogólniki: aktualna tematyka, problemy młodzieży, pokazanie, że ludzie mają problemy z Internetem, hazardem, narkotykami. Pozmienialiby jednak dialogi – usuwając młodzieżowe teksty lub uaktualniając je. Po burzliwej dyskusji dotyczącej problematyki tekstu i jego języka, a także sporej ilości nawiązań wybiegających poza sam tekst, a będących rozmową o życiu i problemach młodzieży, gdy przyszło do rozmowy o zarysowanych relacjach międzyludzkich, o rysie postaci, o proponowanych przez tekst rozwiązaniach – ogólnikowe odpowiedzi młodych uczestników dyskusji obnażyły tekst Rowickiego, jego powierzchowność, gagowość językową, brak pomysłu na rozwiązanie akcji czy pogłębiony rys postaci, to jednak moje wnioski, wynikające z przemyśleń nad dyskusją, nie odbierające jednak prawa gimnazjalistom do tak entuzjastycznego przyjęcia tego tekstu.
Zupełnie inaczej zareagowali na ten dramat licealiści, śmiało można powiedzieć, że po prostu go zmiażdżyli. Przy o wiele mniejszym entuzjazmie dla tekstu, porozmawialiśmy sobie po prostu o jego wadach – konstrukcyjnych, językowych, czy z obszaru poruszanej problematyki. Padły głosy młodych, naprawdę ciekawie myślących i intrygujących intelektualnie ludzi – „Mamy dosyć pisania o naszym pokoleniu w ten sposób”, „Jesteśmy znudzeni takim sposobem patrzenia na młodzież”, „Nie zaskoczy nas kolejny obraz przegranych ludzi, z którymi się nie utożsamiamy”. Przy tym wszystkim bardzo zaskoczyła mnie chęć rozmowy o tekście, którego się nie aprobuje oraz rzeczowość argumentów. Choć emocji było o wiele mniej, nawet tych negatywnych, to udało się również poświęcić dłuższą chwilę na grzebanie w sensach i bezsensach tego tekstu.
Po tygodniu spotkaliśmy się na czytanie Grande Papa – kolejnej już sztuki Maliny Prześlugi napisanej z myślą o młodych odbiorcach i docenionej w konkursie Centrum Sztuki Dziecka. Autorka zajmuje się pisaniem dramatów i tekstów dla dzieci od niedawna, choć przyznaje się do pisania już od dziecka, uczy się w Laboratorium Dramatu i to właśnie tam, podczas warsztatów z Nikolajem Koladą zrodził się pomysł na ten tekst – niebanalny, zabawny, pełen nieoczywistości ontologicznych i językowych, a przede wszystkim – choć pisany z myślą o odbiorcy dziecięcym – podobający się młodzieży i bardzo ją intrygujący. Zgrabna jednoaktówka o Reklamówce z Żabki, która myśli, że jest prawdziwą żabą, Antenie telewizyjnej, która ma problemy z imieniem i tożsamością, gdyż pomimo nazywania jej Antkiem, chce być Antoniną oraz Gołębiej Kupie o hiszpańskim temperamencie i obcobrzmiącym imieniu Andrew, który ma pewność, że jest gołębiem, wzbudziła w słuchających nie tylko wybuchy śmiechu, ale również ogromną chęć do dyskusji. Tym razem w czytanie przygotowane jak poprzednie pod opieką pani Marii Rybarczyk, zaangażowana była sama autorka oraz aktorzy – Anna Maria Buczek i Marcin Łuczak.
Dlatego od śmiechu i pozornej banalności tekstu, przeszliśmy do wielkiego arsenału nieoczywistości, które niesie ze sobą Grande Papa. Rozmawialiśmy nie tylko o warstwie słownej – opartej na grach językowych, niezwykłych zestawieniach słów, czy onomatopeicznych zabawach, szukaliśmy diagnoz współczesności w intrygujących przetworzeniach języka reklam, dotykaliśmy problemów popkultury, wskazywaliśmy na aktualność tekstu, a z drugiej strony prowadziliśmy chwilami naprawdę głęboką rozmowę na temat przyjaźni, wiary w marzenia, potrzebie realizowania swoich pragnień, niebezpieczeństwie popadania w stereotypy, nieumiejętności ucieczki od wizerunku narzuconego nam przez media czy najbliższe otoczenie. Wyjście w dyskusji od absurdalnego pytania – czy utożsamiacie się, z którymś z bohaterów, czy czujecie się np. Kupą? Pozwoliło przejść do rozważań na temat konstrukcji postaci dramatycznych, a także sprowadziło rozmowę – zwłaszcza tę z licealistami, na temat tabu w teatrze. Starsza grupa bardzo chętnie rozmawiała również o potencjale scenicznym tekstu, o możliwościach jego realizacji w teatrze formy, lalkowym czy w animacji filmowej, a nawet zaangażowała się w dyskusję na temat potrzeby edukacji teatralnej dla rodziców i nauczycieli.. Uruchomione zostały zatem perspektywy postrzegania tekstu zarówno jako dobrej, wymownej, ironicznej opowieści dla młodzieży i dorosłych, jak i pouczającej, zabawnej, dotykającej wstydliwych tematów historii przeznaczonej dla dzieci. W konfrontacji z młodzieżą, wbrew obawom autorki, jej tekst wypadł naprawdę dobrze, wielu z uczestników rozmowy przyznało, że jest to tekst im bliski, ważny, ciekawy i wcale nie dziecinny. Jednoaktówka Maliny zyskała nie tylko nowe grono odbiorców, ale okazała się zgrabnie napisaną, niezwykle zabawną przypowiastką filozoficzną. Tym razem zatem czytanie okazało się sprawdzianem, w którym tekst bronił się swoją wartością, niebanalnością, wielością poruszanych perspektyw i otwartością na interpretacje, choć ja muszę przyznać, że przekonałam się, że w czytaniu, kiedy nie ma się tekstu przed oczami, wiele gier językowych się gubi, a szkoda, bo to naprawdę błyskotliwy językowo kawałek literatury.
WCZORAJ, DZIŚ I JUTRO – czyli wspomnienia, podsumowania i nadzieje
Scena Czytana okazała się dla mnie niezwykle ważnym, uczącym i przyjemnym doświadczeniem. Przekonałam się już po raz kolejny, że z młodzieżą można dyskutować na temat teatru oraz dramatu i często okaz uje się to bardziej cenne niż jałowe, niespontaniczne, skonwencjonalizowane czy przemądrzałe dyskusje akademickie. Inicjatywa ta wydaje mi się również cenna z jednej strony – jako sprawdzian dla tekstów przed ewentualnym wystawieniem czy określeniem wieku odbiorców, co w teatrze dla dzieci i młodzieży jest bardzo istotne, a niekiedy tak skandalicznie ignorowane, z drugiej natomiast – jest kolejną formą spotkania młodych ludzi z teatrem, formą edukacji nie na siłę, swobodnej, uczącej samodzielnego myślenia, formułowania myśli, odnoszenia się do tego, co nas otacza, umiejętności krytycznego – nie krytykanckiego, spojrzenia na sztukę, ale i otaczającą rzeczywistość. Były to dla mnie spotkania z naprawdę ciekawymi ludźmi, choć żałuję trochę, że włożeni w zbyt szkolne ramy uczniowie gimnazjum nie pokazali chwilami pazura interpretacyjnego, a nawet nadinterpretacyjnego, z doświadczenia w pracy z młodzieżą z różnych środowisk wiem, że ci najbardziej zbuntowani, nastawieni na nie, czy bezczelni – odpowiednio prowadzeni pokazują ciekawe obszary swojej wrażliwości, a przecież bunt, a nie kujoństwo czy lizusostwo, rodzi rewolucje. Bardzo ważna była dla mnie dlatego postawa takich pedagogów, jak niewidzialne prawie panie profesor z liceów, które w milczeniu przysłuchiwały się dyskusjom, nie krępowały młodzieży swoją obecnością i nad moim gadulstwem mogły dominować milczącą mądrością. Ja natomiast, razem ze wszystkimi uczestnikami Sceny Czytanej, doszłam do bardzo ciekawych, przed tymi dyskusjami wcale nieoczywistych dla mnie wniosków, otwarło się dla mnie sporo ścieżek interpretacyjnych, zbudziło wiele ciekawych myśli, które są we mnie żywe aż do dziś.