Elipse
Powrót

Szkice

25.01.2011

Scena Czytana – sukces czy stagnacja?

autorka: Alicja Morawska-Rubczak

Jeszcze miesiąc temu dyskutowaliśmy nad najnowszymi dramatami dla dzieci i młodzieży w ramach projektu Centrum Sztuki Dziecka – Scena Czytana, a już przyszedł czas na podsumowania i konkretne plany na kolejny rok. Zeszłoroczna (z 2010 r.) edycja Sceny Czytanej zdecydowanie różniła się od tej sprzed roku.

Wokół najnowszej dramaturgii dla dzieci i młodzieży działo się przy udziale Centrum Sztuki Dziecka tak wiele, że aż trudno to wszystko ogarnąć. Przede wszystkim podkreślić trzeba fakt, że Scena Czytana zaczęła podbijać Polskę! To naprawdę ważna zmiana, która pociąga za sobą potrzebę dyskusji już nie tylko o samej dramaturgii, ale również formach jej promowania czy formule spotkań. Zacznijmy jednak od początku.

ZAMEK

18.10. 2010, CK Zamek, Karolina Sochoń „Błąd 404”
15.11.2010, CK Zamek Robert Jarosz „Szczurzysyn”
6.12.2010, CK Zamek, Malina Prześluga „Nic, Dzika Mrówka, Adam i Ewa”

Zamek, jak sama nazwa wskazuje jest po to, żeby zamykać i choć może to absurd, tym razem przestrzeń zadziałała trochę jak fatum, mocno wpływając na charakter tych trzech czytań. Duża, nieprzyjemna, marmurowa komnata, w której z gigantycznego obrazu spoglądał na nas sam Józef Piłsudski – w takiej atmosferze przebiegały dwa z trzech spotkań, odbywające się w Sali Marmurowej Centrum Kultury Zamek, pierwsze – to zdecydowanie najbardziej udane, mieściło się w Sali Kameralnej. Nazwy te z pewnością oddają charakter miejsc, które odcisnęły swoje piętno na dyskusjach, a zwłaszcza na frekwencji, która niestety ze spotkania na spotkanie malała. Odnoszę wrażenie, że zamek, to tym razem też zamknięcie pewnego rozdziału Sceny Czytanej, co wcale nie oznacza, że spotkań realizowanych w Poznaniu nie zaliczam do udanych.

Wszystkie prezentowane w Poznaniu teksty zostały nadesłane na XXI Konkurs na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży, organizowany rokrocznie przez CSD, a czytali je aktorzy scen poznańskich: Maria Rybarczyk, Grzegorz Ociepka, Waldemar Szczepaniak, Grzegorz Gołaszewski, Radosław Elis, obok nich dramatopisarka Malina Prześluga, a także studenci i młodzież poznańskich liceów. Obecni byli na spotkaniach również autorzy tekstów – Karolina Sochoń, Robert Jarosz i – wspominana – Malina Prześluga.

Decyzję o czytaniu „Błędu 404” młodziutkiej autorki Karoliny Sochoń, uznaję za naprawdę świetny pomysł organizatorów Sceny (nie sposób pominąć tutaj spiritus movens całego wydarzenia, czyli Wojciecha Nowaka oraz jak zwykle zaangażowanego w sprawy dramaturgii dla dzieci i młodzieży – Zbigniewa Rudzińskiego). Błyskotliwy tekst o tym jak kilku śmiałków z liceum wyrusza na poszukiwanie zaginionego Internetu, okazał się naprawdę ważny i intrygujący dla młodych ludzi, którzy przyszli na te dwa czytania: pierwsze – tradycyjnie dla gimnazjalistów, drugie – dla uczniów szkół średnich.

Rozmawialiśmy nie tylko o Internecie, który jest z jednej strony niezbędnym narzędziem, ale z drugiej bywa często przestrzenią ucieczki przed rzeczywistością, udało się także podyskutować o potrzebach i lękach współczesnej młodzieży, ich oczekiwaniach wobec świata, samych siebie i innych ludzi. Bardzo dużą świadomością swojej zależności od nowych mediów wykazali się uczniowie gimnazjum, natomiast starsza grupa bardzo chętnie wypowiadała się o rozwoju technologii z pozycji znawcy. Naprawdę ciekawie wypadła konfrontacja tych dwóch stanowisk. Tekst Sochoń skłaniał też do innych refleksji – świadome stworzenie bardzo stereotypowych bohaterów, stało się punktem wyjścia do rozmowy o schematach i wzorcach, które realizujemy własnych życiem lub w które zostajemy wepchnięci już na najwcześniejszym szczeblu edukacji. Przez chwilę rozgorzała nawet dyskusja na temat pozycji kobiety we współczesnym społeczeństwie. Nie zabrakło też kilku refleksji dotyczących współczesnego systemu szkolnictwa, głoszonych na szczęście nie tylko przez pedagogów i dorosłych obecnych na sali.

Obecność na spotkaniu autorki – uczennicy klasy maturalnej, bardzo korzystnie wpłynęła na dynamikę dyskusji. Naturalnie przerodziła się ona w wymianę zdań pomiędzy rówieśnikami o jakości i wartościach tekstu, dramatopisarstwie i podejmowaniu wyzwań autorskich przez młodych ludzi.

Sztuka Sochoń zauważona została w Konkursie nie tylko z uwagi na aktualną, bliską młodym ludziom problematykę; faktem jest, że ta licealistka z Białegostoku ma w sobie ciekawy potencjał literacki. Za jeden ze swoich tekstów została już nagrodzona w konkursie Dolina Kreatywna. Jeśli nadal z taką skromnością i otwartością będzie doskonaliła swój warsztat, wystarczy jej zapału do rozwijania umiejętności literackich, to bardzo możliwe, że wkrótce znajdzie się wśród laureatów Konkursu, mam nadzieję, że nie zabraknie jej konsekwencji.

To, że tekst „Szczurzysyn. Jeden akt o nienawiści” Roberta Jarosza nie należy do łatwych, lekkich i przyjemnych – zarówno w lekturze, jak i w odbiorze i zrozumieniu – przy znajomości wcześniejszych dramatów autora, a i już po samym tytule jego najnowszej sztuki – nie jest sprawą zaskakującą. Przekonałam się jednak również jak bardzo trudno, rozmawia się o dobrym, poetyckim tekście z młodzieżą, która – zwłaszcza ta młodsza – nie znajduje do dyskusji na temat takiej literatury aparatu pojęciowego, ale i nie umie nazwać towarzyszących im emocji, nikt nie zaprzeczał jednak, że emocje były silne. Tekst Jarosza ma bowiem to do siebie, że naprawdę nie sposób być wobec niego obojętnym.

Dramat ten – najogólniej rzecz ujmując – jest wydestylowanym z rzeczywistości studium nienawiści. Autorowi nie chodziło o przedstawienie prawdopodobnej sytuacji, ale osadził w realiach blokowiska świat ludzi, w których życiu zło jest przewodnią ideą – bez względu czy uświadomioną, czy nie. Nie jest to jednak tak charakterystyczny dla współczesnej twórczości kierowanej do młodzieży tekst przygniatający brutalnością języka, referujący świat w sposób reporterski – poetyckość, metaforyczność, wieloznaczność języka sztuki Jarosza sprawia, że jest to tekst zupełnie inny niż przysyłane dotychczas na Konkurs dramaty dla młodzieży. Brak dosadności, a jednocześnie porażanie obrazem i rysem psychologicznym postaci.

„Szczurzysyn” wzbudził naprawdę ciekawą dyskusję, zwłaszcza z uczniami szkół średnich, którzy próbowali dociec istoty zła i stawiali rozmaite hipotezy dotyczące losów współczesnego świata. Nie pominięto również milczeniem dotkniętej zaledwie przez autora kwestii nietolerancji rasowej. Tekst Jarosza jest gęsty od sensów, dlatego autor – co podkreślał w dyskusji – nie chce zamykać go w interpretacyjnej klatce. Sądzę, że to też było jego celem przy pisaniu tego tekstu, aby skłonić czytelników/słuchaczy/widzów do rozmaitych, idących w różnych kierunkach przemyśleń. Dlatego też nasze dyskusje, poza tym, że były niezwykle żywiołowe, dotykały wielu rejestrów. Rodzina, strach, wiara, więziennictwo, militaria, blokersi, przyjaźń, niezrozumienie, zmysły, niepełnosprawność, rasizm – to krótki katalog tematów, które poruszaliśmy po czytaniach „Szczurzysyna”.

Oddech i uśmiech, to natomiast elementy dominujące czytanie sztuki Maliny Prześlugi „Nic, Dzika Mrówka, Adam i Ewa”. Jak przyznali sami aktorzy – tekst czytało się naprawdę dobrze, jest błyskotliwy, dowcipny, chwilami przewrotny, ma w sobie odrobinę z farsy i świat traktuje z przymrużeniem oka. Poznańska dramatopisarka tym razem przyjrzała się sytuacji stworzenia, wykorzystała odrobinę szafaż biblijny – wprowadziła Adama i Ewę oraz jabłonkę, ale oczywiście z najbardziej codziennych sytuacji wyciągnęła nieoczywistości, co bardzo spodobało się młodzieży uczestniczącej w spotkaniu. Intrygujące było dla nich również, tak cudownie typowe dla tekstów Prześlugi, filozofowanie. Tym razem – ontologia na wesoło, czyli mierzenie się Nic z faktem, że jednak coś i w dodatku ktoś, a do tego przeszkadza. Konkretniej? Nie będzie to łatwe… bowiem na początku jest Nic (sic!), następnie gramoli się Dzika Mrówka, która poszukuje miejsca na złożenie swoich jajeczek, potem „hophopuje” Adam, który kogoś lub czegoś szuka, ale nie ma pojęcia co to może być, no i na końcu Ewa – zagubiona, przerażona, oczywiście szuka… Adama. Pomiędzy tymi postaciami rozgrywa się akcja, kilka perypetii niczym z serialu, w rodzaju: kto kogo kocha, a kto komu pomaga znieść jajeczka. Bez silenia się na intelektualizm, ale i bez pustki myślowej. No i rzeczywiście tekst tak właśnie działa – młodzi ludzie z jednej strony szybko identyfikują pewien międzyludzki schemat, ale nie potrzeba im wiele czasu, żeby zacząć wgryzać się w tekst i jego sensy. Dyskusje przebiegały naprawdę ciekawie, może ciut trudniej ze zdziesiątkowanymi przez zimowe przeziębienia gimnazjalistami, ale też kilka zdań udało się z nich wykrzesać. Po rozmowie o tekście, doszliśmy do bardzo ciekawych pomysłów jego wystawienia, okazało się bowiem – podobnie jak w przypadku tekstu „Grande Papa”, że dramaty Prześlugi – w zależności od inscenizacji, mają w sobie potencjał sceniczny zarówno na spektakl dla dzieci najmłodszych, jak i dla dorosłych. Szkoda tylko, że reżyserzy wciąż trochę się tego potencjału boją i sięgają tylko po jeden tekst Prześlugi, czyli „Najmniejszy bal świata”, który oczywiście jest bardzo dobry, ale nie robi aż takiego zamieszania w teatrze, jakiego mogłyby narobić te dwa dramaty czytane w 2009 i 2010 roku.

Zamkowe spotkania miały w tym roku swoich stały odbiorców, były to niestety zaledwie dwie niewielkie grupy – uczestniczący w zajęciach teatralnych gimnazjaliści oraz uczniowie Technikum Komunikacji. Ci starsi – niebojących się pytać, odważnych i kontrowersyjnych w swych osądach, lubiących niekiedy zadziałać „pod włos”, wejść ze mną w dyskusję. Popadający może czasem w gadulstwo, ale naprawdę chętni do czerpania jak najwięcej z czytań. Obok nich gimnazjaliści – bardziej nieśmiali, wycofani, ale bardzo często wygłaszający niezwykle dojrzałe i przemyślane opinie. W tym roku opiekunowie grup, nauczyciele, byli ucieleśnieniem tego, co można sobie wymarzyć pod postacią dobrego pedagoga – mam nadzieję, że o nikim nie zapomnę: Magdalena Sopa, Katarzyna Lancmańsk, Ryszard Pempera. Stymulujący, zachęcający do rozmowy, nieograniczający, zależało im na rozwoju uczniów. Nauczyciele grup gimnazjalnych bardzo ciekawie włączali się do dyskusji, ich perspektywa i znajomość współczesnych realiów edukacyjnych, ale również osobiste poglądy, dodały rozmowom wiele wartości i sprowadzały je nierzadko na naprawdę interesujące tory. Nie zabrakło także nauczycieli, którzy swym milczeniem, wejściem w rolę obserwatora, pozwalali rozwinąć młodzieży skrzydła interpretacyjne i nawet jeśli dyskusje przemieniały się chwilami w gadulstwo i próbę mówienia, dla samego zwrócenia na siebie uwagi, to rzeczywiście udało się nam wszystkim w ciekawy sposób skonfrontować z prezentowanymi tekstami.

Można lakonicznie napisać, że było naprawdę ok. Niestety stłamsiła trochę te spotkania przestrzeń, niepowodzeniem była również naprawdę niewielka frekwencja, sam charakter czytań, choć solidny i pozwalający otworzyć teksty na rozmaite dyskusje, też chwilami był ciut „za grzeczny”. Ta tradycyjna formuła trochę się już wyczerpała. Nie zdarzyło się podczas tych czytań nic niezwykłego, oczywiście można stwierdzić, że każde, podejmujące próbę zrozumienia, spotkanie młodego człowieka z dramaturgią ma znamiona niezwykłości, jednak mam wrażenie – i jestem świadoma tutaj również swoich błędów – że tak po prostu sobie gadaliśmy. Dosyć blado wypadły zamkowe czytania zwłaszcza w kontekście naprawdę mocnych, świetnie przygotowanych czytań podczas Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@port w Gdyni.

UCHO

22.11.2010 Malina Prześluga „Jak jest?”
23.11.2010 Marta Guśniowska „Pod-Grzybek”
24.11. 2010 Robert Jarosz „Szczurzysyn”

Ucho to dziwne miejsce na spotkanie, takie wewnętrzne… nomen omen to też jeden z bohaterów czytanego pierwszego dnia tekstu „Jak jest?” Maliny Prześlugi. Ucho to przestrzeń klubowa, otwarta, dobra do wsłuchiwania się w teksty dramaturgiczne. Tak więc na R@porcie spotykaliśmy się w Uchu, co po bardzo marmurowych i salonowych spotkaniach w Zamku było nie lada odmianą, a i dla przybywającej na czytania młodzieży w wieku od 8 do 18 lat, musiało też być dużym wydarzeniem, bo część z nich – zwłaszcza ta młodsza, z pewnością po raz pierwszy przekroczyła granice klubu studenckiego.

Za sprawą Justyna Sobczyk (Festiwal R@port, Instytut Teatralny) oraz Anna Zalewskiej-Uberman (Festiwal R@port, Teatr Miejski im. W. Gombrowicza w Gdyni), Scena Czytana zawędrowała na festiwal, którego prezentacje przeznaczone były dotychczas wyłącznie dla dorosłych. Poza samą ideę zrealizowania poznańskiej Sceny Czytanej w Gdyni na naprawdę wielkie uznanie zasługuje pomysł zaproszenia do przygotowania tych czytań Waldemara Raźniaka – młodego reżysera, niezwykle wyczulonego na brzmienia, znanego poznańskiej publiczności z opery „Solaris” prezentowanej w ramach Nowych Sytuacji na MFT Malta w 2008 roku.

W Uchu mogliśmy zatem wsłuchiwać się nie tylko w głosy licznie zgromadzonych młodych ludzi, ale również zanurzyć się w brzmieniach czytań, które Raźniak oparł głównie na tekstach i muzyce. Reżyser doskonale poradził sobie z melodyką i rytmiką tekstów dramaturgicznych i dodatkowo potrafił intrygująco rozpisać je na brzmienia: wypowiadane słowa połączył z muzyką, która całkowicie zmieniała atmosferę gdyńskich czytań, podsycała ich emocjonalność, budowała nastrój, przykuwała uwagę, interpretowała tekst. Reżyser postanowił jak widać nie tylko przeczytać teksty, ale trochę się z nimi zmierzyć, pokłócić, poszperać w nich. Słuchowość i uchowość czytań podsycał również fakt, że w prezentacjach obok aktorów Teatru Miejskiego, wzięli udział studenci Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.

W przypadku „Jak jest?” Maliny Prześlugi po raz pierwszy zdarzyło się tak, że czytania przekonało mnie do tekstu, którego nie zaliczam do najlepszych. Prześludze udało się bardzo ciekawie opowiedzieć o ludzkim życiu z perspektywy ciała (konkretnych narządów), jednak zdecydowanie jest to dramat językowo gorszy od tych powstałych w ciągu ostatnich dwóch lat i choć w formie przewrotny i oryginalny, jednak w treści mocno naiwny i schematyczny. Mocne, polisensoryczne czytanie Raźniaka, zachęciło jednak młodych ludzi do rozmowy, a tematów poruszanych przez sztukę Prześlugi było wiele. Dyskusja była jedną z najbardziej żywiołowych w jakich brałam udział, kilkudziesięciu młodych ludzi chętnie włączało się do rozmowy na temat nonkonformizmu, aborcji, braku miłości w rodzinie, skomplikowanych sytuacji międzyludzkich. Mieli odwagę mówić o własnych doświadczeniach, ale również stawiali trafne diagnozy współczesności, co wcale nie jest tak oczywiste, kiedy ma się na uwadze fakt, że uczestnikami czytania byli uczniowie szkoły podstawowej. Wspólnie z Justyną Sobczyk, która bardzo aktywnie włączała się do dyskusji i współprowadziła ze mną spotkania, ogłosiłyśmy szybki konkurs na stworzenie słownika współczesnej młodzieży i udało nam się usłyszeć kilka naprawdę intrygujących słów, które w tym miejscu może przemilczę, choć z pewnością mogą być one przydatne dla każdego dramatopisarza, który chciałby pisać sztukę osadzoną w realiach językowych współczesnej młodzieży.

„Pod-Grzybek”, czyli z pozoru udramatyzowana bajeczka zwierzęca, to tekst, który wprowadza dzieci w niełatwą i prawie że nieobecną we współczesnym teatrze tematykę śmierci. Raźniak przygotował bardzo lekkie czytanie, czyli oddające świetnie atmosferę tekstu Guśniowskiej. Ma ona bowiem ogromną zdolność do przyjemnego pisania o sprawach nieprzyjemnych. Dyskusja też przebiegała w bardzo miłej atmosferze, ponieważ tym razem (cóż za przewrotność!) na czytaniu teksty dla dzieci znalazła się na widowni głównie młodzież, rozmawialiśmy sobie zatem raczej z perspektywy ekspertów od niedawno przeżytego dzieciństwa, na temat wagi podejmowania w tym okresie dyskusji na tematy objęte tabu.

„Szczurzysyn” – chciałoby się napisać: tradycyjnie – wzbudził ogromne emocje. Raźniak podkręcił atmosferę tekstu Jarosza, przygotował mocno wykrzyczane czytanie. Młodzież jednak była w większości naprawdę zachwycona. Czytanie pokazało kolejny atut tego dramatu – młodzież czuje się nim dotknięta, ale nie obrażona. Bardzo często zadawaliśmy sobie podczas czytań pytania: czy ta sztuka opowiada o waszym pokoleniu, czy to są ważne dla was problemy? W przypadku czytanego w 2009 roku „Bingo!” Piotra Rowickiego młodzież – zwłaszcza ta starsza – zbuntowała się, że nie ma ochoty wysłuchiwać kolejnych tekstów o tym, że są złym, zmarnowanym pokoleniem nieudaczników lub przestępców. Podczas tej edycji czytań „Szczurzysyn” poprzez swoją naprawdę wykwintną formę przekonał ich do siebie, czuli, że są w stanie odnieść się do przedstawionej w sztuce sytuacji, ze świadomością mówili, że każdy ma w sobie ziarno zła, nienawiści, które w każdej chwili może wykiełkować. Po raz pierwszy doszło na widowni do bardzo ostrych starć pomiędzy młodymi ludźmi, którzy konfrontowali ze sobą różne poglądy. Powiem szczerze, że dyskusje na takim poziomie są dla mnie naprawdę prawdziwym spełnieniem jako osoby prowadzącej spotkania i mocno zaangażowanej w zagadnienie teatru dla dzieci i młodzieży.

Te czytania pokazały mi jak świetne efekty daje stała edukacja teatralna. Spośród wszystkich młodych ludzi, z którymi przez kilka ostatnich lat miałam okazję dyskutować o najnowszej dramaturgii, wybijała się grupa młodzieży obecnej na gdyńskich czytaniach. Ci licealiści uczestniczyli nie tylko w prowadzonych przez Justynę Sobczyk warsztatach, ale również na stałe działają z Anną Zalewską-Uberman przy Teatrze Miejskim w Gdyni. Ich sądy na temat tekstów, ich teatralnej potencji, współczesnej problematyki kulturalnej czy nawet moralnej, były naprawdę przemyślane, skonfrontowane z dużym doświadczeniem teatralnym, ogromną spostrzegawczością i wyczuciem na materię teatru.

Jako wisienkę na gdyńskim torcie dodać, że po czytaniach można było usłyszeć głosy uznania ze strony, nazwijmy to – środowiska teatralnego – wiele osób przyznało, że czytania i rozmowy z dziećmi i młodzieżą wypadły lepiej od dyskusji dorosłych. Nie mnie oceniać jak było faktycznie, z pewnością jednak mogę stwierdzić, że czytania miały w sobie dużo więcej świeżości i szczerości.

JUTRO

Na koniec warto również wymienić wydarzenia – może nie bezpośrednio związane z samą Sceną, ale z pewnością ważne dla koncepcji rozwoju współczesnego dramatopisarstwa dla młodej publiczności. Dramaty promowane przez CSD zagościły obok R@portu również na innym festiwalu zarezerwowanym dotychczas dla teatru i dramatu dorosłych widzów – bydgoskich Prapremierach, gdzie w programie festiwalu obok spektaklu Janosik, pojawiły się warsztaty dramatopisarskie i spotkanie poświęcone nowej dramaturgii dla dzieci i młodzieży, na którym gośćmi byli m.in. autorzy tekstów z 30. Zeszytu, tj. Iwona Kusiak, Malina Prześluga, Robert Jarosz i Michał Walczak, a także – jak zwykle ukryty skromnie wśród widowni, ale zawsze czujny i dzielący się trafnymi diagnozami – Zbigniew Rudziński.

Już nie po raz pierwszy „Nowe Sztuki” promowane były również zagranicą, tym razem na sympozjum festiwalu Sceny Europy we francuskim Reims. Miejmy nadzieję, że wydawnictwo i niezwykłość publikowanych za sprawą CSD tekstów podbije także publiczność Warszawskich Spotkań Teatralnych – jednego z najważniejszych festiwali poświęconych polskiemu teatrowi. Już w zeszłym roku planowana była w ramach tego wydarzenia dyskusja na temat współczesnej dramaturgii dla dzieci i młodzieży z udziałem gości z Polski i ze świata. Z powodu tragedii narodowej festiwal się nie odbył, ale są plany na dalszą współpracę Instytutu Teatralnego i CSD, związane właśnie z rozwijaniem projektu Sceny Czytanej również na Małych WST w 2011 roku.

Troska osób współpracujących z CSD o promocję tych niezwykłych przedsięwzięć również poza granicami Poznania (sztuka dla dzieci jest przecież światowa, nie tylko wielopolska!), pozwala rozwijać również ideę prezentowania szerokiemu gronu odbiorców polskiej dramaturgii dla dzieci. Miniony rok był w tej materii niezwykle owocny, nie tylko ze względu na liczne podejmowane działania, ale również naprawdę świetny poziom tekstów publikowanych w Zeszytach. To dobry czas dla polskiej dramaturgii dla dzieci i młodzieży. Warto wykorzystać tę passę i przemyśleć formułę poznańskich czytań, wyrwać ją trochę z wieloletnich przyzwyczajeń, rozruszać, pootwierać. Dla zmian w projekcie ważne może okazać się z pewnością włączenie do inicjatyw CSD nowej osoby, która od tego roku będzie zajmowała się Sceną Czytaną – obecnej na wszystkich czytaniach, współpracującej od kilku lat z Centrum – Barbary Małeckiej. Jej pomysły na zmiany w formule i organizacji czytań mogą sprawić, że to, co w tegorocznej edycji okazało się stagnacją przemieni się w prawdziwy sukces. Ale to sprawdźcie już sami za kilka miesięcy!

POST SCRIPTUM

W lutym jeden z dramatów Roberta Jarosza zostanie opublikowany w „Dialogu” i choć autor ma już na swoim koncie teksty dla dorosłych, publikacja w piśmie tak ważnym dla rozwoju i archiwizacji dramaturgii, jest z pewnością ogromną nobilitacją. Malina Prześluga również rozwinęła w minionym roku autorskie skrzydła, jej teksty dla dzieci są coraz lepsze, a kilka miesięcy temu zadebiutowała również jako autorka dla dorosłych – jej sztuka „Stephanie Moles dziś rano zabiła swojego męża, a potem odpiłowała mu prawą dłoń” wystawiona została w Laboratorium Dramatu i zebrała naprawdę dobre recenzje krytyki, która w swoich ocenach nie pomijała również samego tekstu. Marta Guśniowska – choć wciąż młoda i nadal z dziecięcą naiwnością i inteligencją dziecka patrząca w swoich dramatach na świat – jest już legendą polskiej dramaturgii dla dzieci, niewielu jest w naszym kraju dramatopisarzy współczesnych, tak często wystawianych na deskach teatrów całej Polski. Również ona zawędrowała w minionym roku w dramaturgiczne rejony dla dorosłych i zadebiutowała tekstem „Lisa”, wystawionym w Białostockim Teatrze Lalek przez Piotra Tomaszuka.

Sukcesy autorów związanych z „Nowymi Sztukami” również na obszarze teatru dla dorosłych są doskonałym dowodem na to, że dla dzieci pisze się tak samo jak dla dorosłych, ci autorzy mają naprawdę świetny warsztat, doskonale operują językiem, intrygująco myślą strukturą tekstu, ich pisarstwo dla dorosłych nie różni się formalnie od tego dla dzieci, uruchamiają jedynie ciut inną wrażliwość, tematykę, obrazowanie, ale wciąż są tymi samymi autorami. Przygody z literaturą dla dorosłych nie oznaczają u nich zamknięcia rozdziału pisania dla dzieci, bo traktują oni te dwa gatunki na równi, z pełną odpowiedzialnością i – co wciąż widać w ich tekstach – ogromną pasją. Co najważniejsze, zdecydowanie – jak to mogą myśleć uszczypliwi – literatura dla dzieci nie jest dla nich mechanicznie traktowaną przepustką do świata „prawdziwej literatury”, czyli tej dla dorosłych.

Czytaj inne

Na głowie się nie mieści

29.03.2024

„W jakim stopniu udaje się w teatrze dla młodej widowni zachować uniwersalność charakteryzującą większość picturebooków – ich nieprzystawalność klasyfikacjom wiekowym odbiorców?”

Czytaj dalej

Czemu Antek boi się trolli?

27.03.2024

„[…] bardzo ważne jest odtabuizowanie języka i tematów związanych życiem i twórczością osób z niepełnosprawnościami”.

Czytaj dalej

Nic o nas bez nas

13.03.2024

O głosie dziecka w teatrze dla młodej widowni oraz sposobach pracy z dziećmi podczas realizacji spektakli pisze Katarzyna Lemańska.

Czytaj dalej

Od okresu melodii do okresu wyrazu – o komunikacji niewerbalnej z małymi odbiorcami i metodach tworzenia spektakli dla najnajów

28.12.2023

„Projekty artystyczne z użyciem czy to znaków polskiego języka migowego, opatentowanych metod takich jak bobomigi Danuty Mikulskiej, czy po prostu naturalnych znaków i gestów służą wspieraniu i budowaniu komunikacji autentycznej, spotkaniu twarzą w twarz, oraz zwracają uwagę na negatywne skutki popularyzacji komunikacji cyfrowej”.

Czytaj dalej

Jak pisać z młodzieżą, a nie tylko dla młodzieży? – case study z pisania sztuki „Wychowanie Fizyczne”.

14.12.2023

„Do każdej wyprawy należy się przygotować. Myślę, że do wyprawy mającej służyć researchowi do pisania sztuki – szczególnie”.

Czytaj dalej

Czy dzieci i wilki uratują świat? Relacje „istot głęboko czujących” w dramatopisarstwie Katarzyny Matwiejczuk dla młodej widowni

21.04.2023

„Katarzyna Matwiejczuk proponuje namysł nad ekologią głęboką, której przedstawicielami są dzieci. W przeciwieństwie do zwolenników ekologii płytkiej, świadomych realnych przecież zagrożeń ekologicznych, bohaterowie opisanych sztuk nie szukają doraźnych rozwiązań […]”.

Czytaj dalej

Niedorosłe dorosłości. Co o czasie, przemijaniu oraz dojrzewaniu mówią Pourveur, Park i Bukowski?

27.03.2023

O refleksji nad subiektywnością czasu i odkrywaniem siebie w różnych okresach życia w dramatach Pourvera, Parka i Bukowskiego.

Czytaj dalej

Poszukiwanie samej siebie. Strategie reprezentacji bohaterów w teatrze dla młodzieży

16.02.2023

„Teatr dla młodzieży musi spełnić oczekiwania jednej z najbardziej wymagających grup odbiorczych. Jak ciekawie przedstawić postawy światopoglądowe młodych bohaterów?”

Czytaj dalej

Nowy język. PJM w spektaklach dla dzieci

29.06.2022

Krytyczka Katarzyna Lemańska analizuje wykorzystanie polskiego języka migowego w najnowszej dramaturgii dla młodych odbiorców i odbiorczyń. Jak osoby tworzące sztukę performatywną dopasowują się do potrzeb zróżnicowanej widowni?

Czytaj dalej

Co będziesz robił w sąsiedniej celi? – kilka subiektywnych myśli o tym, jak się rozwijać jako autor lub autorka sztuk dla młodej widowni w Polsce

21.02.2022

Jak się rozwijać jako autor lub autorka sztuk dla młodego widza? W jaki sposób doskonalić warsztat? Gdzie szukać inspiracji i tematów? A przede wszystkim – jak dotrzeć na teatralne sceny?

Czytaj dalej