Ukołysać to, czego się boimy
„Historia mojego bohatera pokazuje, że w wychodzeniu naprzeciw problemom najważniejsze są spokój, delikatność i cierpliwość”.
– z Karoliną Pestą, autorką sztuki Kołysanka dla myszy i uczestniczką tegorocznego programu pisarskiego rozmawia Zuzanna Berendt
ZUZANNA BERENDT: Masz wykształcenie muzyczne i doświadczenie w tworzeniu form artystycznych łączących środki należące do dziedzin muzyki, literatury i teatru. Jakie ścieżki doprowadziły cię do napisania Kołysanki dla myszy, czyli sztuki dla dzieci?
KAROLINA PESTA: Od zawsze interesowałam się teatrem i muzyką. Ukończyłam Akademię Muzyczną w Bydgoszczy na kierunku Edukacja Muzyczna o specjalnościach muzyka w teatrze, nauczanie w szkolnictwie muzycznym oraz dyrygentura chóralna. Pod koniec studiów wpadłam na pomysł stworzenia spektaklu, który byłby połączeniem edukacji muzycznej z teatrem. Moja wykładowczyni podsunęła mi wtedy Bajki samograjki Jana Brzechwy. Na tej podstawie, z myślą o umuzykalnieniu dzieci poprzez teatr, stworzyłam scenariusz Kota w butach. Razem z moim kolegą, kompozytorem Michałem Lipskim, postanowiliśmy stworzyć własną muzykę do spektaklu, która jest obecna właściwie przez całą opowieść. Najważniejsze były w niej elementy aktywizujące dzieci – mali widzowie mogli z nami śpiewać, klaskać i podążać za muzycznymi motywami postaci. Pokazaliśmy ten spektakl kilkukrotnie i był przyjmowany bardzo entuzjastycznie. Potem nagraliśmy na jego podstawie słuchowisko. Dwa lata później, również na podstawie Bajek samograjek, stworzyliśmy spektakl Jaś i Małgosia, który gramy do chwili obecnej. Moja podróż z teatrem zaczęła się właśnie od takich doświadczeń i one doprowadziły mnie do programu pisarskiego. W Kołysance dla myszy muzyka nie jest dominującym elementem, ale są w niej pewne tropy – na przykład rymowane teksty piosenek. Myślenie o dźwięku i poprzez dźwięk jest też obecne w samych postaciach myszy, których na początku nie widzimy – słyszymy tylko wydawane przez nie odgłosy.
Jak w twoim przypadku wyglądał program pisarski? Jak tekst rozwijał się od koncepcji, która została doceniona przez jury, do formy ostatecznej?
Zaczątkiem tego tekstu była tytułowa kołysanka – jej tekst stworzyłam pół roku przed rozpoczęciem pracy nad sztuką, po prostu jako samodzielną formę. Później wątki zaczęły się naturalnie rozwijać. Kiedy zobaczyłam ogłoszenie Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży o programie pisarskim, pojawił się pomysł na bohatera, czyli chłopca – Juliego – który słyszy coś za ścianą swojego pokoju, boi się i nie może przez to zasnąć. Chciałam w tej sztuce zawrzeć przewrotną historię o tym, że możemy ukołysać do snu coś, czego się boimy. Zaczęłam się zastanawiać, jak ta historia może się dalej potoczyć, jakie problemy da się poprzez nią pokazać. Kiedy zgłaszałam się do programu, miałam już zarys takiej podstawowej ramy – wiedziałam, jakie postaci się pojawią, co każda z nich wniesie do świata Juliego. Później wyobraźnia poniosła mnie dalej, a wygrana w programie pisarskim była dla mnie wspaniałą przestrzenią do rozwoju. Podczas udziału w programie najcenniejszy okazał się dla mnie kontakt z mentorką – Martyną Lechman. Zanim przystąpiłam do pisania i rozwijania dramatu, rozłożyłyśmy wszystko, z czym przyszłam, na czynniki pierwsze i analizowałyśmy bazowe informacje na temat postaci – dlaczego są takie, jakie są, i co mogą sobą reprezentować. Na pierwszym etapie pracy z Martyną nauczyłam się, że to, co jest w sztuce, stanowi tylko część ogromnego pola wyobraźni autora. Początek tej pracy był bardzo kreatywny, szukałyśmy różnych skojarzeń, pomysłów na to, skąd można czerpać inspiracje. Po stworzeniu takiej mapy myśli, na której swoje miejsce znalazły wszystkie postaci, przeszłam do pisania.
Program daje też możliwość odbywania konsultacji. Wykorzystałaś ją?
Tak, pierwsze było spotkanie z przedszkolakami, czyli grupą docelową mojego tekstu. Mogłam porozmawiać z nimi o śnie i zasypianiu, o ich spostrzeżeniach, przemyśleniach na ten temat. Przekonałam się wtedy, że problem, z którym zmaga się bohater Kołysanki dla myszy, czyli problem z zasypianiem, dotyczy wszystkich dzieci. Ważnym tematem, który poruszyliśmy, było to, jak można radzić sobie z lękiem. Na końcowym etapie przygotowywania tekstu odbyłam także konsultację z psycholożką Aleksandrą Muniak – przeczytała tekst pod kątem tego, czy zawiera treści właściwe dla odbiorców w wieku przedszkolnym. Nad całym procesem pisania czuwała redaktorka Karolina Oponowicz. Z nią odbyłam konsultacje na samym początku i na końcu procesu pisarskiego, więc Karolina mogła zobaczyć, w jaki sposób założenia przedstawione w koncepcji, zostały zrealizowane w gotowym tekście.
Jaką formułę miało twoje spotkanie z dziećmi? Czy potraktowałaś je jako szansę na rozmowę z nimi, czy zaproponowałaś warsztat?
To spotkanie zaaranżowałam trochę jak zajęcia muzyczne. Komunikowaliśmy się za pomocą rytmu, zaproponowałam różne ćwiczenia i zabawy, które pomogły mi wytworzyć z dziećmi przestrzeń do rozmowy. Następnie mówiliśmy o problemie bohatera mojej sztuki. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że po tym jak zapytałam dzieci, jak Juli mógłby poradzić sobie z lękiem przed zasypianiem – usłyszałam całą listę pomysłów. Pojawiła się lampka nocna, książka, sugestie, że powinno być dużo miękkości – kocyk, pluszak, miła w dotyku piżama… Dzieci opowiadały też o magicznych rytuałach, które odprawiają ich rodzice, aby pomóc im zasnąć. Przekonałam się, że rodzice są dzisiaj bardzo kreatywni. Po tym spotkaniu napisałam początek sztuki, czyli scenę, w której mama i tata wyliczają, ile rzeczy robią dla Juliego, aby pomóc mu zasnąć. W rozmowach z dziećmi często powracał także wątek strachu przed ciemnością. W późniejszych wymianach myśli z pracownikami Centrum Sztuki Dziecka dowiedziałam się również, że dla dzieci samo wejście na widownię w teatrze, która się zaciemnia, jest dużym przeżyciem, czymś, co może wywołać lęk. Po tych konsultacjach dodałam do tekstu propozycję, aby na początku spektaklu wykorzystać gongi, które pomogłyby najmłodszym odnaleźć się w teatralnej sali: żeby światło było wygaszane stopniowo, a głos uprzedzał o tym, co się stanie – by razem wejść w ten klimat ciemności nocy.
Chciałam zapytać cię o relacje między bohaterami. We mnie jako czytelniczce duże napięcie wywoływało śledzenie, na ile rodzice wierzą chłopcu. Momentami obawiałam się, że to, co dla niego jest realnym problemem, oni traktują jak wytwór jego fantazji
Zależało mi, aby pokazać Juliego jako chłopca, który na obecnym etapie rozwoju ma ogromny problem z przyjęciem do świadomości, że noc jest czasem odpoczynku. Ma mnóstwo energii, wolałby się bawić niż iść spać i znajduje wiele powodów, żeby opóźnić ten moment. Sytuacja ta nie jest jednorazowa, tylko następuje co noc, a cała rodzina zdaje się bardzo zmęczona, stąd zachowanie rodziców. Moim głównym założeniem było ukazać mamę i tatę jako postaci rzeczywiste, nieprzerysowane i co z tego wynika – nie zawsze idealne w swoich reakcjach. Chciałam jednak, żeby oboje byli przede wszystkim obecnymi i wspierającymi rodzicami. Naprzemiennie zajmują się usypianiem synka i gdy tylko on ich potrzebuje, są tuż obok. Potrafią również mówić o emocjach i wyciągać wnioski z własnych zachowań. Są świadomi i zauważają, że wszystkie słowa, które mówią do dziecka, zostają w nim. Jest to widoczne szczególnie w końcowej scenie, kiedy chłopiec rozmawia z myszkami – rozpoznajemy w nim odbicie jego własnych rodziców – okazuje innym troskę, którą sam otrzymał.
On właściwie staje się dla tych myszy tym, kim rodzice są dla niego. I kiedy udaje mu się nimi zaopiekować, sam może spokojnie zasnąć. Juli przechodzi więc jakąś drogę dojrzewania jako bohater dziecięcy.
W tym kontekście dla mnie bardzo ważne było operowanie przymiotnikami „duży” i „mały”. Te określenia przez cały spektakl padają i z ust Juliego, i z ust jego rodziców. Przyglądałam się temu i zastanawiałam się, co oznacza owo słowo „duży”, w jakich momentach się pojawia. Zależało mi na tym, aby w tekście wybrzmiało, że osoba „duża” to ktoś, kto odważa się próbować, uczyć się nowych rzeczy. Juli ma taką cechę, a z drugiej strony się boi, i najważniejszym zadaniem rodziców było pokazanie mu, że nawet jeżeli się obawia, to nie oznacza, że nie jest duży. Nawet ktoś „duży” ma prawo zrobić krok wstecz i po prostu zatrzymać się w swoich staraniach, szczególnie kiedy presja robi się zbyt wielka. Juli dostaje od rodziców bliskość, zrozumienie, ciszę i dużo miłości, dzięki czemu jest w stanie się uspokoić i nabrać sił, żeby znów próbować, a w kolejnych krokach dać tę troskę innym.
Mówisz o tym, że zależało ci, żeby postacie rodziców były rzeczywiste czy prawdopodobne, a chciałam zapytać cię o te postaci z twojej sztuki, które należą do porządku bajkowości – o Kota, Wiatr czy Księżyc. W jaki sposób oni się pojawili w twoim procesie pisania i czego od nich potrzebowałaś?
Ci bohaterowie to tacy reprezentanci świata nocy – dobrze pasują do klimatu kołysanki, która od początku pisania była dla mnie kluczowa. Oni przede wszystkim przynieśli mi przykłady sposobów, w jakie można radzić sobie z lękiem; każdy z nich reprezentuje inną strategię. Księżyc na lęk przed tym, co kryje się za ścianami, proponuje spojrzenie na problem z góry – zdystansowanie się od niego. Dla małego dziecka taka propozycja niewiele jednak znaczy, więc ta strategia się nie przydaje. Później Wiatr radzi, żeby ten lęk zagłuszyć, żeby odwrócić od niego swoją uwagę. I może przez chwilę to działa, ale na dłuższą metę niestety się nie sprawdza. Kot, czyli najbardziej zadziorna postać, proponuje, żeby zaatakować – siłą poradzić sobie z problemem. W tym przypadku też okazało się, że to nie jest najlepszy sposób. Przy spotkaniu z Kotem, który postanawia zjeść myszy żyjące w ścianie, Juli sam podejmuje decyzję, że zanim zacznie rozwiązywać swój problem, chce mu się przyjrzeć i go poznać. Chciałam, żeby sytuacja Juliego pozwoliła spojrzeć w taki uniwersalny sposób na to, jak możemy sobie radzić z lękiem. Historia mojego bohatera pokazuje, że w wychodzeniu naprzeciw problemom najważniejsze są spokój, delikatność i cierpliwość.
Masz jakieś marzenia inscenizacyjne dotyczące tego tekstu?
Moim pierwszym marzeniem jest to, żeby spektakl na podstawie tej sztuki był bardzo muzyczny, żeby muzyka odgrywała w nim zarówno ważną rolę ilustracyjną, uzupełniającą sceny, jak i rolę w kreacji bohaterów. Widzę na to szansę szczególnie w przypadku Myszy, które porozumiewają się w niewerbalny sposób, co daje pole do stworzenia ciekawych rozwiązań rytmicznych. Myślę, że na podstawie Kołysanki dla myszy można zrobić spektakl zarówno lalkowy, jak i aktorski czy w połowie lalkarski. Nie chciałam narzucać żadnych rozwiązań osobie reżyserującej, więc nie zapisywałam ich w tekście. Moim wielkim marzeniem jest, żeby ktoś podjął się wyreżyserowania takiego spektaklu. Sama też myślę nad tym, w jaki sposób mogłabym go wyreżyserować.
Jaka według ciebie może być rola sztuki w działaniach dla dzieci?
Kiedy myślę o sztuce dla dzieci, silnie rezonuje ze mną słowo „towarzyszenie”. Wydaje mi się, że w przypadku pisania tekstów dla małych dzieci to określenie jest bardzo adekwatne. Chodzi nie o to, by na siłę edukować czy moralizować, lecz by towarzyszyć młodym widzom w ich odkrywaniu świata, w rozwoju i w doświadczaniu różnych emocji. Uważam, że w sztuce dobrze jest pokazywać tematy uniwersalne – jak na przykład problem z zasypianiem, który może dotyczyć każdego na pewnym etapie życia. Ważne jest też dla mnie kształtowanie świata, który po prostu zachwyca, inspiruje i porywa wyobraźnię. W Kołysance dla myszy Juli interesuje się morzami i żeglugą, a jego ulubioną bajką są opowieści o morzach księżycowych. Staram się, aby moi bohaterowie mieli nieoczywiste zainteresowania – coś, co przywodzi na myśl dawne baśnie, rejony, do których na co dzień się nie zagląda. Myślę też, że bardzo ważnym elementem sztuki dla dzieci jest po prostu humor. Staram się, żeby w tym, co piszę, była pewna lekkość, szczególnie w dialogach i w zapisie relacji między postaciami. Uważam, że sztuka dla tak małych dzieci nie może być przytłaczająca ani wywoływać emocji zbyt trudnych do udźwignięcia.
A co ciebie zachwyca i inspiruje? Z czego czerpiesz, gdy tworzysz sztukę?
Inspirują mnie przede wszystkim relacje między ludźmi i to, jak bardzo oddziałujemy na siebie – jak dzięki sobie możemy wzrastać, rozwijać się, a czasem wręcz przeciwnie, jak wpływ innych osób potrafi zmienić nasze życie. Dorosłym teoretycznie jest łatwiej, bo mają już zaplecze umiejętności pozwalające im radzić sobie z różnymi emocjami i sytuacjami. W kontekście dzieci szczególnie ważne jest mówienie o tym, jak żyć w zgodzie ze sobą – nie tylko jako indywidualiści, ale również w relacji z innymi. Pisząc, dużo czerpię z codziennych sytuacji międzyludzkich, ale także z obserwacji natury, innych form sztuki i drobnych momentów życia.
Czy Kołysanka dla myszy jest twoim debiutem dramatopisarskim?
Tak. Co prawda w przypadku Kota w butach oraz Jasia i Małgosi przygotowywałam adaptacje tekstów Brzechwy, przy których dodawałam elementy własne, ale Kołysanka jest pierwszym tekstem, który napisałam sama od początku do końca.
Czy twórczość dramaturgiczna cię wciągnęła?
Bardzo. Mam w głowie wiele pomysłów na to, co mogłabym dalej robić w tym kierunku. Chciałabym kontynuować pisanie dla dzieci w wieku przedszkolnym i opowiadać o problemach, które dotykają tę grupę wiekową. Pracuję teraz nad koncepcją sztuki o mutyzmie wybiórczym, czyli o pojawiającej się u dzieci niemożności mówienia w określonych sytuacjach, na przykład publicznych. Mam już koncepcję i początkową scenę. I tytuł – Supełki. Poza tym w tym roku będę kończyła drugi rok podyplomowych studiów Reżyserii Teatru Dzieci, Młodzieży i Dorosłych na AST we Wrocławiu. Pracuję tam nad koncepcją spektaklu muzycznego na trzy aktorki, opartego na śpiewie wielogłosowym. Na co dzień tworzę też cykliczne Poranki Muzyczne dla dzieci w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Mam co robić. Okazuje się, że tematów do podjęcia jest bardzo wiele, a narzędzia teatralne sprawdzają się świetnie również w działaniach bazujących na muzyce.
Wywiad przeprowadzono w sierpniu 2025 roku.
Karolina Pesta – laureatka III edycji Programu pisarskiego. Autorka scenariuszy i tekstów piosenek, reżyserka bajek muzycznych dla dzieci. Zrealizowała spektakle „Kot w butach” (2023) oraz „Jaś i Małgosia” (2025) z muzyką Michała Lipskiego, a także słuchowiska: „Kot w butach” (2024, muz. Michał Lipski) oraz „Bydgoskie Legendy – Mistrz Twardowski” (2025, muz. Jakub Śliwiński).
Absolwentka Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy na kierunku Edukacja Muzyczna, gdzie kształciła się w specjalnościach: muzyka w teatrze, nauczanie w szkolnictwie muzycznym oraz dyrygentura chóralna. Studentka studiów podyplomowych Reżyserii Teatru Dzieci, Młodzieży i Dorosłych w Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu.
Wykładowczyni animacji kultury w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Inicjatorka projektu Muzyka Terapia Edukacja, łączącego działania z zakresu edukacji muzycznej i arteterapii.
Od 2024 roku, wspólnie z Jakubem Śliwińskim, rozwija autorski projekt Teatr Dźwięku, obejmujący innowacyjne wydarzenia kulturalne oparte na warstwie dźwiękowej.
Zuzanna Berendt – krytyczka teatralna, badaczka sztuk performatywnych, niezależna kuratorka i researcherka w projektach artystyczno-badawczych. Obroniła doktorat dotyczący myśli ekologicznej we współczesnym teatrze i choreografii. Jest redaktorką miesięcznika „Dialog”, współpracuje między innymi z „Dwutygodnikiem” i „Didaskaliami”.
